Gdańsk.
Hardcorowa delegacja w Gdańsku. 4 dni pracy po 11 godzin + 400 km w każdą stronę. 2 dni napierdalał deszcz. Ale światłowód sam się nie wciągnie. Ogólnie wchodziłem do kilkudziesięciu studzienek, więc znam Gdańsk od podziemia :D Poszło jakieś 4 km światłowodu, albo i więcej, nie liczyłem dokładnie.
Jak zwykle zabrałem aparat, ale było tyle roboty, że nie miałem czasu go użyć. Zrobiłem tylko kilka fotek telefonem z mega chujowym aparatem. Nienawidzę go.
To było trochę jak survival w wojsku (chociaż ja nigdy nie byłem w wojsku). Moje buty jeszcze się suszą po zalaedwie jednym dniu pracy. Czyli od środy do niedzieli są mokre. Dlatego musiałem kupić drugie, bardziej odporne. Mega zmęczony, mega zarobiony, trochę zawiedziony (że nic ciekawego nie zobaczyłem przez brak czasu), ale mimo to zadowolony. Lubię takie delegacje, wzmacniają charakter.
A widok samolotu, który w nocy podchodzi do lądowania i przelatuje nad drogą, gdy ty akurat jedziesz po niej autem - bezcenny!