Wczoraj były moje urodziny. W czwartek. Czwartek jest dniem w moim życiu, nad którym ciąży fatum. Tego dnia zawsze coś się dzieje. Najczęściej złego/negatywnego/smutnego. Choć nie zawsze, ale zawsze coś szczególnego. Nie lubię tego przeklętego dnia. A zwłaszcza dnia urodzin. Gdyby nie facebook to życzenia złożyły by mi dwie osoby: mama i chrzestna. Zrobiłem nawet test i przez ostatnie 3 lata wyłączyłem możliwość postowania na moim facebooku. Nikt nie pofatygował się napisać mi wiadomości z życzeniami. Nikomu się nie chciało. Teraz wiem kto mi okazuje jakies minimum szacunku. Nikt. Od 10 lat nie jadłem urodzinowego torta, nie piłem urodzinowego szampana i nie otwierałem urodzinowego prezentu. Bo tego po prostu nie ma. O prezent muszę się zatroszczyć sam. Już go licytuję na allegro. Świetnie. Nie żebym był materialistą. Po prostu smutno, gdy nikt o tobie nie pamięta.
Nienawidzę swoich urodzin. Tak już chyba zostanie.
Życie jest do dupy. Przynajmniej moje.