"Nie traktuj życia aż tak poważnie, korzystaj z niego póki możesz" - słowa mojej kochanej mamy, kocham Cię. ;*
Cześć i czołem ufoludki!
Na wstępie chciałabym uprzedzić, iż planuję notkę napisać dosyć długą. Jeśli komuś na mnie zależy - niech przeczyta, przemyśli, jeśli nie - wolny wybór.
Ostatnio nurtuje mnie wiele myśli. Zastanawiam się, jak to jest, że ludzie są tak nie stali w uczuciach, są martwi już za życia, nie zwracając uwagii na najcenniejsze wartości. Najpierw mają "super tempo" szkoła, praca, wyścigi między sobą... po co to wszystko?
Powiem, iż pomimo tego, że mam dopiero naście lat, zdobyłam już wiedzę, która pomoże mi w życiu docenić to, co jest najistotniejsze. A wszystko to przez pewną rzecz, mianowicie chorobę.. wtedy, te 5 lat temu, nie miałam pojęcia, że to co się stało to nowy początek, nowy rodział, coś co nauczy mnie, że życie, zdrowie i miłość to najcenniejsze skarby. Stało się coś, co rosło z dnia na dzień, próbowało rozbić więzy między najbliższymi, odebrać nam siły. Ale nie udało się. Z wieloma problemami zmagałam się sama, nie wiem, gdzie wtedy byli inni "przyjaciele", a może po prostu ich nie było. Jakoś nigdy szczególnie nie potrafiłam ulokować swoich myśli i uczuć w jednym miejscu, nigdy nie ufałam do końca, do dzisiaj tego nie robię, chociaż jestem naiwna. Wiele osób, wiem to, uważa do dzisiaj, że jestem "cukierkową panienką z wielkim bananem na twarzy, która wraca do domu przepełnionego miłością, radością i blabla, słodzenie". Nie. Praktycznie codziennie zmagam się z innymi problemami od nowa, dokładając kolejną rzecz do bagażu doświadczeń. Wielu, dowiaduje się teraz, po tych 5 latach, jak naprawdę jest. Takich jak ja, którzy ze względu na pewne przeciwności losu, musieli szybciej dojrzeć, jest więcej. Trudno jest być, wśród innych rówieśników, w ogóle nie rozumiejących powagi sytuacji i ten wstyd, ten, który zawsze przypomina : jesteś inna niż oni.
Nie wiem, ile osób to przeczyta, ale tym co przeczytali, serdeczne dziękuję. Cały czas się zastanawiam, co było by gdybym wykrzyczała, co tak naprawdę zmieniło mnie i życie mojej rodziny, czy ktokolwiek zrozumiałby mój ból. Postawiłam teraz niebezpieczny krok naprzód, pisząc o swoich uczuciach. Ale dusić to w sobie też nie jest wyjściem.
Ostatnio w szkole idzie mi lepiej, nie narzekam, wręcz cieszę się, bo na kartkówki się nie uczę, z tego mojego lenistwa, a piątki lecą.
Cieszę się, że mam na twarzy uśmiech, że mam koło siebie, teraz, wspaniałych ludzi, i żałuję, że nie było ich wczesniej. Dziękuję Wam: Karolina, Szymek, Marlena, Patrycja, Klaudia, moim kochanyn rodzicom, mojemu bratu Maksowi, rodzinie. <3
"chciałabym, aby każdy nosił w sercu Boga."
http://www.youtube.com/watch?v=vShCqrZiK_0&feature=share