Czas opisać najbardziej epicki festiwal jaki się odbywa w naszej Polszce kochanej.
Minęło już trochę czasu xD ale co tam, 20 przystanek Woodstock czas przedstawić~!
Już kilka dni przed samym woodstockiem miałam ogromne wątpliwości czy rzucać się na głęboką wodę i zdecydować się pojechać. W momencie kupna mi biletu wiadomo, że klamka zapadła. Mama do samego końca mówiła "ale może Ty sobie jednak odpuść co? Nie chcę byś tam jechała." Sama dosłownie nie wiedziałam, czy zdołam przetrwać w tych warunkach, w tym woodstockowym świecie. Im bliżej nadchodziła środa, tym bardziej nie chciało mi się tam jechać - ale ja tak mam z każdym "eventem" XD.
W każdym bądź razie ekipa sobie chyba nie wyobrażała, że się z nimi nie zabiorę. 4 noce z 3 chłopakami w jednym namiocie to trochę jak pewnego rodzaju samobójstwo. Kilka osób ogólnie się o mnie martwiło i nie specjalnie umiało sobie mnie tam wyobrazić, jak ja XD no ale co tam.
W końcu to może być moja jedyna okazja by tam pojechać, nie wiadomo co będzie w przyszłości, czy byłoby z kim jechać, czy ja bym chciała znów się tam zabrać itp. W tym roku muzyka była spoko, szczególnie mieli grać Enclose, Ukeje i Marika - czyli dwóch zwycięzców The Voice of Poland (@_@) i prowadząca ten program. To było takim moim motorem napędowym jednak. Coś co mnie popychało w kierunku zgody. W końcu YOLO i nara.
DOBRA JADĘ. W końcu dalej nie pewna no ale już jadę XD oczywiście kilka dni wcześniej czytanie forów i innych stron na temat "co dziewczyna ma zabrać by przeżyć" Dość pomocne było, mimo że nie zabrałam wszystkiego co powinnam. Ale takie pierdoły jak chusteczki nawilżone, krem z filtrem ratowały nam dupę :D Takie zakupy dzień przed. Niektórzy podobno spakowani byli kilka dni wcześniej a ja się zaczęłam pakować/przepakowywać jakoś po północy wstając o 6, wychodząc z domu po 9 :> Cóż, trzeba było pożegnać z wygodą, higieną i innymi ostatnią kąpielą i ciepłą wodą bo na 5 dni sobie z niej zrezygnuję. I z prywatności i też.
Jakoś się wstanęło, matka wychodząc do pracy spojrzała takim błagającym wzrokiem "ale Ty weź jednak zostań..." no cóż. Zaczęłam się ogarniać i żegnać z wygodnością. Jeszcze raz sprawdzić czy ekwipunek jest, nerka z kasą i dokumentami. Jeszcze tylko lecieć do tesco po paszteciki grzybowe (moje miłości) i można jechać. Planowo chyba 9:30 mieliśmy się w 4 spotkać.
Tak - należy wspomnieć, że nasza ekipa składała się z :
Ja c:
Fifcio
Fritz
Lechu
Tak więc ekipa armagedon. Wychodzimy z domu! Fifcio przyszedł pod mój blok, tuż zaraz Lechu i tak o to we 3 udaliśmy się w kierunku herbaciarni by zakupić słomkę do yerby taką specjalną xD 2zł zniżki dla woodstockowicza hell yeah. Następnie lecimy z rynku do tesco, bo musimy się zaopatrzyć w żarcie, picie. W końu jazda przez 10 godzin to nie takie 5 minut by nic nie jeść ani pić. Pomińmy fakt, że ja nakupowałam żarcia na 2 dni XD dziwię się, że te grzyby mi nie zaszkodziły w ostateczności :D żyję i mam się dobrze. Prezentacja naszej flagi "Koron Trzech Państwo" gdyby czytać od góry...Za nim jednak weszliśmy do środka, czekaliśmy na Fritza aż przybędzie. No i wbijamy po jakieś bułki, ja po swoje, każdy w sumie coś wziął, nie wiem czy Fifcio coś brał bo narobił sobie bułek w domu już na całą podróż x_o ja bym tak nie mogła XD przed nami w kasie jeszcze jakaś starsza parka, która sobie zaczęła kupować jakieś kupony i trwało to w cholerę czasu aż mi się zachciewało śmiać. Następny kierunek: Nycs by ekipa zaopatrzyła się w fajki (God why) i alko. Pamiętne zdjęcie zrobione bo fajek było łącznie ponad 100 - dla nich to godne uwiecznienia. XD Następnie ciśniemy już na pkp. Słońce grzeje, trochę doskwiera no ale co poradzić, trzeba cisnąć. Po drodze widywało się jakieś osoby z plecakami, tak, to współtowarzysze naszego pociągu o wdzięcznej nazwie: Jabol Pank. :D Czekanie na pół godziny aż przyjedzie nasz pociąg. W czasie czekania jakieś śmieszki, hiszki, dziwna kobieta za parasolem pod ścianą z pieskiem. Zapoznaliśmy dwóch spoko typeczków, którzy również jechali po raz pierwszy albo drugi, nie pamiętam. Potem w czasie woodstocku udało nam się z 3 razy minąć :D i zamienić kilka słów. W końcu zostaję pociąg zapowiedziany, szybko dopić piwo tralalala i brać plecak, za chwilę naprawdę nie będzie odwrotu. Pociąg jechał z Bielska Białej, później mijając Czechowice-Dziecica i dopiero Żory, więc mało przystanków by się przejmować brakiem miejsca. I tak też było, spokojnie znaleźliśmy podwójne wolne dla naszej 4. W dodatku od razu koło kibla więc nie trzeba będzie wędrować po pociągu. Chociaż ja zakładałam, że do kibla w pociągu nie wejdę, chyba że umyć ręce tylko. :3333 I tak też było huehue.
Jak to mówią, Woodstock zaczyna się już w pociągu, dosłownie amosfera mocno przyjazna, taka wyzwolona wręcz. Dziwne przebrania u ludzi, spotkanie budowlańca, gandalfa :D i innych ludzi. Kulturalnie pięknie, pytanie czy przeszkadza to i to, oczywiście nie powiem, że fajki mi przeszkadzają. XD To by nie miało najmniejszego sensu. Mimo to morda sama się cieszyła na samą myśl gdzie się jest. Najlepsze jest to, że większość z tych osób co tam była, i w pociągu i w naszym wagonie to woodstockowe pierwszaki, dziewice. Każdy prawie jechał po raz pierwszy :D miło. Każdy tak mocno pozytywnie nastawiony a my psychiczne nastawienie na tą długą podróż. Fifcio miał ze sobą gopro, więc uwieczniał większość momentów i z podróży i z woodstocku. :3 Zaraz po wyruszeniu musiałam strzelić selfie i posłać na fejsa, oczywiście cudowne komentarze się pojawić musiały :> Pozdro dla Konia.
Ogólnie cała podróż mijała jakoś, z początku dość wolno z przystanka do przystanka. Coś się jadło, tu się śmiało, słuchało innych, czekało z 3 godziny aż konduktor przyjdzie a spoko gość :D Ludzie nagrywali ogólnie co się w pociągu działo i coś w tym stylu:
- nie nagrywać, żebym ja się na jakimś redtubie nie znalazł.
- a skąd pan zna takie stroooonyy? Odwiedza pan??
- nie.
XD nie pamiętam dokładnie ale beka była. Ogólnie pozytyw mocno.
Mieliśmy 3 dłuższe takie postoje, w Głogowie, Zielonej Górze i chyba Wrocław. Nogi trzeba było rozprostować cały czas. Chłopaki mi grozili że mnie pomalują markerem jak zasnę tak więc i nie zasnęłam. Ale sama wzdłóż całej nogi napisałam "chomik" >zdjęcie< :D plus dwóch mi złożyło autograf ze słoneczkiem. 10 godzin powoli mijało.
Całe 10 godzin wdychania papierosów i zielska. Masakra trochę ale walczyło się czasami o tlen XD Ludzie chcąc się ochłodzić otwierali ciągle drzwi a potem opieprz od konduktora, że ktoś wypadnie i bd problemik huehue. Dlatego potem ktoś mądry wstawił szklaną butelkę między rozsuwające się drzwi i był upragniony przewiew. Trzeba wspomnieć o pewnej parce która sobie weszła do kibla, wychodząc - on zapina rozporek, ona wyciera usta. Hueeeeh :DDDDD beka. Najpierw upał, żyć się nie chce, potem wieczór, chłodniej raj aż w końcu zaczęło lać - czyli chomik się wkurwiał. Ale na szczęście jak dojechaliśmy nie padało, czyli to wszystko szło chyba z kierunku Kostrzyna na południe czy coś. A jeden kij, ważne że nie padało jak wysiedliśmy :D Odjazd mieliśmy 11:37 planowo a przyjazd 21:58. I w sumie punktualnie. Im byliśmy bliżej, tym napięcie rosło - wreszcie pokonaliśmy ten dystans :D
Oczywiście podczas drogi ciągle trzeba było dawać znać matce kochanej, że jej córka wciąż żyje. I tak cały woodstock kilka razy dziennie. Zbliża się 22, stacja Kostrzyn.
DOJECHALIŚMY! Wszyscy radość, pokojowy patrol czeka na woodstockowiczów. Wręczyli nam rozkład na powrót co i o której godzinie, może jeszcze jakieś broszury rozdawali, nwm ale trzeba wyjść jakoś. Zrezygnowałam ze stacji które pierwotnie chciałam odwiedzić, ze względu kibla ale nie był mi jednak potrzebny <ok> Wtedy zaczął się post mojego pęcherza XD Śmieszne było, że pokojowy patrol miał nas tylko wypuścić z pkp a dalej to radźcie se sami. Pozdro. W końcu idziemy gdzieś, czy ktokolwiek wiedział którędy należy iść? Nie :D Wreszcie udaliśmy się za jakaś większą grupką z niemcami i jakoś szliśmy przed siebie. Cicho, słychać muzykę i jakieś światła są na niebie - dobry kierunek. Im byliśmy bliżej tym weselej się robiło jakoś tak na duszy :D chociaż każdy myślał by się rozłożyć już. Dotarliśmy tam!
Ludzi dużo, jakaś muzyka sobie gra, nie wiadomo gdzie iść, idziemy w kierunku dużej sceny i skręt w prawo w las by iść na koniec i spotkać siostrę Fifcia gdyż ona nam przywiozła śpiwory i namiot autem. Wtedy dopadło mnie osłabienie po tych pociągowych inhalacjach. Zostałam z Fritzem koło takiej knajpki, kilku gości wyglądających jak żule chcieli fajke a Fritz dobry człowiek oddawał :D Ja w tym czasie dawałam kilku osobom znać iż jestem na miejscu. Leszek z Fifciem powrócili opowiadając jak to ich policja zmacała w poszukiwaniu narkotyków i też beka, następnie idziemy gdzieś w końcu się rozbić. Najpierw rozkmina by w lesie ale w cholerę ciemno no i troszkę daleko, to mnie posłuchali i poszliśmy w trasę by rozłożyć gdzieś w polu namiotowym - bezpośrednio przy głównej drodze w drodzę na ASP i widok na dużą scenę - jest piknie :D Rozbicie się trwało krótko, anglicy nam pożyczyli młotek i wreszcie można iść spać. W końcu udało się.
Koniec części 1
1,5% procent miejsca :D
Ta laska wycierająca sobie usta to nie Ty? ;>
ale ogólnie super, dalej mam ból dupy, że mnie tak nie było! :D