Jest godzina 02:34.
A ja zamiast pójść spać, siedzę i oglądam dramy.
To jest - oglądałam do teraz.
Sprawy szkolne już pozałatwiane.
Za tydzień egzamin zawodowy.
Nie uczę się w ogóle.
Chyba wychodzę z założenia, że jak się nie nauczyłam przez dwa lata,
to nie nauczę się w tydzień tym bardziej. Ale się już nie zamartwiam.
W końcu... od czego są poprawki?
Jedyne, czym się narazie martwię, to wtorek - nie mam bladego pojęcia,
jak ja pójdę do szkoły w taki upał. Ta pogoda mnie przeraża.
Skoro teraz jest 30 ponad stopni, to co będzie w lipcu?
Czekam już tylko na deszczowy sierpień.
Adaś dziś był. Najpierw zadzwonił i zapytał się, czy ma mi przynieść coś,
bo dostał od kolegi.
"Jak chcesz."
Więc przyszedł. I przyniósł mi gry. Podziwiam go za to, że mu się w ogóle chciało
wyłazić z domu w taką pogodę. Nie pomyślałabym, że przyniesie mi coś za darmo.
Chyba mu będę musiała czekoladę albo coś kupić... bo inaczej mnie będzie sumienie
gryzło. Ah...:/
W sumie... chociaż ostatnio mało co wychodzę z domu, to wiele się wydarzyło.
W końcu pierwszy raz od dość długiego czasu doszłam z ojcem do porozumienia.
Co tam, że na krótko, ważne, że w ogóle ^^
Z m. się trochę pokłóciłam też. Ale już zeszłam z wojennej ścieżki.
Ależ ona mnie wystraszyła. W sumie... to już chyba wolałabym iść na tą
gastroskopię, niż żeby jej coś dolegało.
(Całkiem by mnie szlag trafił, jakbym sama musiała siedzieć i ich wszystkich
słuchać, a dodatkowo nie miała kogo denerwować i doprowadzać do szału.)
Chora byłam przez tydzień. A od czterech dni cały czas krawawię z nosa przy
smarkaniu, a że 'siąkam' nosem cały czas, to się można domyślić... nie rozstaję
się z chusteczkami. Są moją drugą miłością. Zaraz po kawie.
Zastanawiam się, czy ja czasem alergii nie mam... ale nigdy nie miałam z tym problemów.
Wczoraj znów się obudziłam wieczorem i nie wiedziała, gdzie jestem.
(To chyba przez to, że zmieniłam miejsce na łóżku i położyłam się odwrotnie niż zazwyczaj.
Ale nie miałam zamiaru zasypiać...)
Dodatkowo m. stwierdziła, że chyba mi dowali obowiązków, bo mam za mało, a czasu
zbyt dużo i poświęcam go na internet i "to są jaja, żebym zasypiała na krześle,
z głową opartą na oparciu sofy". Ja wcale nie spałam. Ja się WYCISZAŁAM.
Głowa mnie bolała... a że mi oko spadło... TRUDNO.