Każdy ma głęboko w sobie nakłady krzyku, którego przywołanie budzi śpiacych najmocniej.
I to ja budzę się, a jednocześnie krzyczę. Skoro człowiek sam nie jest w stanie siebie połaskotać, to jak może przebudzić go własny krzyk?
Wyglądam przez okno. Uświadomiłam sobie, że choć czasami naprawdę bardzo nie chcę wyjść z domu, to nie potrafię również całkowicie się w nim zamknąć. Wtedy patrzę w dal i snuję plany, które mogłabym zrealizować, lecz nie realizuję ich, gdyż jestem tutaj, w środku, lecz mam jeszcze szansę, gdyż kiedyś znów stąd wyjdę.
Piję herbatę, piję kawę. Gryzę herbatnika. Przyjaźnie nucę refleksyjne piosenki.
I wtedy, gdy czuję jego dłoń przy mojej dłoni odnajduję siebie,
i mogę nawet wyjść z domu.