Dopiero, gdy siedzę samotnie w zaciszu czterech ścian w samej bieliźnie odczuwam, jak zrzucam z siebie ciężar wszechświata. Czuję, jak zdejmuję ze swojego ciała maski, stereotypy, ślady złego dnia, zabawę kolorami -i wszystko, z czym sobie nie radzę. Jestem tylko Ja i melodie, bez osłony, bez skorupy, bez przebrania. Jestem prawie naga przed światem, gdyż nie mam przed czym się bronić, nie muszę uciekać, jest mi lżej.
Czasem naprawdę nie mam ochoty wychodzić z domu.