Szaleństwo?
Ten wpis powinien pojawić się tu już jakiś czas temu. Pamiętacie ostatni deszcz meteorytów? Troche czasu od tego minęło, na szczęście spadło wtedy tyle gwiazd, że zdążyłam wypowiedzieć całą mase życzeń. Jak przystało na dobrego samarytanina większość nie dotyczyła mnie. Może dwa albo trzy. No , ale jak wiecie jestem jedną z tych co mocno wierzą, że spadające gwiazdy mogą spełniać życzenia i pewnie dlatego jedno z tych życzeń "dla mnie" zaczęło się spełniać w dość krótkim czasie...
Więc sprawa wygląda tak, że pojawił się w moim życiu ktoś wyjątkowy. Ktoś kto o 2 w nocy potrafi tańczyć w deszczu a w tle leci przy tym "deszczowa piosenka". Wskakuje w kałuże żeby zobaczyć jak się śmieje. Ogląda drugi raz film, żebym ja też mogła zobaczyć. Sprawdza czy pocałunki w deszczu faktycznie są takie romantyczne, po czym dostaje kataru. Ciągle mnie rozśmiesza i daje powody do uśmiechu. Śpiewa nie przejmując się że nie potrafi. Gotuje, i do tego wychodzi mu to bardzo dobrze. Kurcze, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet gdy wciska mi jedzenie na siłe lub obala kolejny z moich argumentów nazywając go inwalidom jest tak słodki, że lubie jak to robi. I choć czasem wmawia mi, że wcale nie jest taki super bo ma tam jakieś wady, to ja jestem pewna że takiego jakim go uwielbiam tworzą go te jego plusy i minusy. Nieidealny ideał <3
P.S. Tak wiem, tyle słodyczy że może zemdlić, ale TYLE RADOŚCI! ;)