Fbl wcale nie miał być reaktywowany, ale odczuwam swoistą potrzebę napisania jakiegoś bzdetu.
Zdjęcie? Już tu kiedyś było. Jak wiele innych...
Jest dość stare, ale jak dla mnie wybitnie aktualne...
Patrzę sobie właśnie na kotwiczkę, którą mam na szyi z tą cholerną nadzieją, że będzie dobrze, że wiara może pomóc.
Bo niby jest dobrze. Ale tylko niby.
Zastanawiam się właśnie czemu zawsze muszę coś spieprzyć.
Czemu zawsze powiem/zrobię coś czego potem żałuję?
Czemu nie potrafię się zdobyć na coś, co mogłoby coś zmienić na lepsze?
Aaa. No tak. Bo to ja.
Pieprzona pomyłka genetyczna, o jakimś trefnym fenotypie, genotypie i całej reszcie. ;x
Źle mi z tym wszystkim.
Z tym, że z nikim się nie potrafię dogadać, z tym, że nie potarfię Ci pomóc, choć tak bardzo bym chciała, że nie mogę się odezwać do kogoś z kim jeszcze nie tak dawno mogłabym pogadać praktycznie o wszystkim... I jedyne co mogę zrobić to odsunąć się (najlepiej od wszystkich) i nie przeszkadzać.
I w dodatku z własnej winy, głupoty i nie wiem czego jeszcze...
Nie ogarniam.
Jedynym pocieszeniem jest to, że choć jedna osoba chce mnie widzieć i może uda nam się pogadać pierwszy raz od ferii...
O. oby się udało... Chyba naprawdę potrzebuję z kimś pogadać.
Najlepiej z kimś kto będzie chciał mnie posłuchać.. i choć trochę zrozumie.. Zresztą, wiesz...
'Przecież każdy z nas ma własny 'lepszy świat'...'