Ostatniego tygodnia z pewnością nie mogę zaliczyć do najlepszych.
Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że ostatni tydzień był najgorszym tygodniem w moim życiu dotychczas. Szpital, operacja, sporo bólu. Gdyby nie osoba na którą mogę zawsze liczyć odkąd ją poznałam nie siedziałabym teraz w domu nad notatkami "w stanie ogólnym dobrym" tylko dalej umierała w tym piekle.
Ale są i plusy, cały ten ból ostatniego tygodnia skłonił mnie do reflekcsji nad wszystkim. Ze skutkiem hm... wymiernie dobrym. Drugi plus to taki, że L4 przy sesji uczelnianej się napewno przydaje.
Sporo tego wszystkiego jak na jeden tydzień. Ale powoli zaczyna być znośnie, normalnie. A teraz czas na farmakologie, biochemie i te wszystkie inne bzdury króre pomogą mi przebrnąć przez miesiąc luty.