Dzień jak codzień. Wracałam ze szkoły, było już dosyć późno, byłam na zajęciach dodatkowych. Słońce przebijało się przez pojedyńcze chmury, delikatny wiart podmuchiwał moimi włosami. Miałam na sobie tylko białą koszulkę, czarne leginsy i czarne nike. W uszach miałam słuchawki, w których głośno leciała muzyka. Sprzyjał mi wesoły humor. Szłam parkiem. Zielone drzewa, ciepło, ptaszki jeszcze ćwierkały, a pojedyńcze jednostki siedziały na ławkach. Tą drogą wracałam codziennie. Nigdy nic mnie w nim ciekawego nie spotkało, tym razem było troszeczkę inaczej. Szedłeś ścieżką prostopadłą do mojej drogi. Również słuchałeś muzyki. Miałeś na sobie czarną koszulkę z białym napisem, jeansy i buty za kostkę. Spojrzeliśmy na siebie, jednak po chwili obydwoje szybko odwróciliśmy wzrok. Poczułam się tak jakoś.. inaczej, dziwnie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zdążyłam zauważyć, że miałeś piękne, duże oczy. Radowały się one dodając Ci ciepła. To było takie miłe, chociaż Cię nie znam. Minęliśmy się. Coś we mnie kazało mi się obrócić, zrobiłam to bez żadnego zastanowienia i wtedy ujrzałam, że Ty również się obróciłeś. Momentalnie mój delikatny uśmiech się poszerzył, tak jak Twój. Poczułam w brzuchu delikatne motylki. To było niesamowite uczucie. Kiedy kładłam się już do spania to pomyślałam o Tobie. Dlaczego Cię jeszcze nigdy tam nie widziałam? Gdzie szedłeś? Dlaczego się odwóciłeś? Miałam mnustwo pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Kto wie, może kiedyś nasze spojrzenia ponownie się spotkają? Może któreś z nas będzie miało na tyle odwagi, żeby zagadać? Może, może, może... Dawno nie miałam okazji poczuć tak miłego uczucia, wymienić się z kimś uśmiechem i spojrzeniem. Wiem również jedno, na pewno nie zapomnę Twojego pięknego wzroku, uśmiechu.. nie zapomnę tych przyjemnych owadów w żołądku i niekontrolowanego uśmiechu na twarzy. /Aga ;)
wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia?