Witam Was ponownie!
Miałam dziś tak męczący dzień... Ale postanowiłam odwiedzić Was mimo wszystko.
W odpowiedzi na wczorajszy, pierwszy komentarz (za który oczywiście bardzo dziękuję, oraz wspierając się nim zachęcam innych do wypowiedzi), pragnę rozwinąć tutaj dzisiaj temat mojej miłości.
Otóż sprawa wygląda tak... Poznaliśmy się trochę ponad rok temu.
Chodzimy do jednej szkoły, więc łatwo można się domyślić, że to pozwoliło nam na bliższe poznanie się... :)
Jesteśmy rówieśnikami.
Na początku naszej znajomości było - jak to zwykle z resztą bywa - bardzo kolorowo, wesoło, romantycznie.
On dawał mi drobne prezenty w postaci ciastek, owoców lub innych drobiazgów, pisał miłe liściki, które mi wręczał, typu "Uśmiech" czy "Proszę się rozweselić, jak nie dla siebie, to chociaż dla mnie :)".
Wydawało mi się, że jest idealny. Jednak z biegiem czasu stało się trochę inaczej.
Związek się zaczął, było super, aż do czasu wakacji...
Kiedy to wystarczyły mu spotkania raz na tydzień, czasem dwa razy. Może nie miałabym się o co czepiać, gdyby nie fakt, że on nie robił nic, nie miał żadnego zajęcia, mimo to nie poświęcał wolnego czasu dla mnie, wolał poleżeć w domu...
Może to trochę głupie, ale denerwowało mnie to.
Zwróciłam mu na to uwagę, zmienił się, zaczeliśmy widywać się częściej.
Potem zaczęło się piekło.
Zaczęliśmy obydwoje dostosowywać się do siebie, wiadomo, w związkach trzeba zagospodarować sobie czas tak, by mieć go i dla siebie, i dla osoby, którą kochamy. Zaczęliśmy wymagać od siebie coraz więcej, stawiać warunki, wzajemnie się ograniczać. Ja musiałam ograniczyć kontakt z kolegami, w niektórych przypadkach nawet z przyjaciółmi płci męskiej - bo on był zazdrosny. Ja zabroniłam mu pić alkoholu z kolegami, teoretycznie kazałam mu ograniczyć, ale mój cel był taki jak napisałam na początku (brzydzę się alkoholikami, ponieważ mam kilku w rodzinie).
On coraz więcej czasu zaczął poświęcać mi.
Podobało mi się to z początku, ale stało się okropne po jakimś czasie...
Nasze spotkania i rozmowy zaczęły być takie "na siłę". Pisał tylko po to, żeby pisać - bez konkretnego celu.
Kiedy nie odpisywałam z jakiegoś powodu, denerwował się i stawał sie coraz bardziej nachalny.
To trwa do dziś...
Powinnam z nim o tym porozmawiać? Tak, pewnie tak, ale robiłam to już kilka razy i nie przyniosło skutku.
Powiedziałam mu nawet, że chyba powinniśmy lekko "zluzować" nasze relacje i dać sobie trochę oddechu.
On zaczął błagać, żebym go nie zostawiała, a przecież nie miałam tego na myśli.
Tak kończyła się każda nasza rozmowa + bez jakichkolwiek skutków.
Czuję, że ta sytuacja wypala moje uczucia.
Stawiałam sobie wiele razy pytanie, czy mi na nim zależy...
W chwilach kryzysu, kiedy obydwoje czuliśmy, że to może runąć, zawsze dawałam za wygraną i dawałam kolejną szansę.
Płakałam, czułam ból. Ale wybaczałam.
W następnym poście spróbuję trochę opowiedzieć o naszych kłótniach, niedopowiedzeniach, kryzysowych sytuacjach.
KOMENTUJCIE!
Piszcie, co sądzicie o tej sytuacji, swoje spostrzeżenia, a może wyrzuty - wszystko, co nasunie Wam się na myśl.
A może same macie jakiś problem?
Udostępniłam tu opcję anonimowego komentowania, więc śmiało!
Inni użytkownicy: vitusoslilly02niebieskadmajustkyuubanmadlenkwjozefwielkicernowyevergreyhalitatrmek333
Inni zdjęcia: KWIATOWY WIANUSZEK *sakura* xavekittyxJa patrusiagdCzerwona dalia felgebelZółty kwiat i pszczoła felgebelMnóstwo kwiatów felgebelDalia felgebelRożowe piękne kwiaty felgebelKwiaty felgebel2017 svartig4ldurKwiecień zycbezznieczulenia