Studiować a uczyć się... w moim przypadku i to, i to. Nie cierpię wypożyczać książek, wolę te - które są najciekawsze mieć na własność, a w przyszłości w swoim domku zrobić własną biblioteczkę - marzy mi się to ;) także czytam, a zarazem kolekcjonuje. Studia są cudne, choć niektóre twarze na naszym roku są zagubione - nie wyglądają jakoś.. gdyby chcieli trafić na historię, ale są ludzie którzy reprezentują naprawdę konkretny poziom, można naprawdę super konkretnie, konstruktywnie podyskutować o każdym aspekcie - czy to politycznym, czy wiary. Więc.. Michał Leszczyński w swoim żywiole, bo nikt nie może się nagadać ze sobą :D
Konkretna zabawa jest z łaciną, ja narzekałem na niemiecki.. że do dupy, że trudne. Ch*ja trudne, łacina to jest zabawa - kolokwium co tydzień teraz, ciągle wkuwać - mało jakiś reguł, by coś analogicznie zrobić. Ale założenie jest w gruncie rzeczy jedno - umieć tłumaczyć łacińskie teksty, co dla historyka jest podstawą i nie uważam, że łacina jest zbędna - przeciwnie!
tylko jeszcze wyzdrowieć, bo miota mną kaszel. No cóż, nie można miec wszystkiego.
Jeżeli chodzi o życie akademickie - to może i prawda, ale na pewno nie w moim akademiku, jeden jedyny pokój urządza co chwile impreze - ale na szczęście nie na moim piętrze, jest tutaj spokój, ład i harmonia - co mnie cieszy, bo nie znoszę rozpie*dolu i jakichś... ku*ewskich spotkań w wiadomym celu.
Trzymajcie się!