Za cztery dni najlepszy dzień wakacji. Tak, najlepszy. Bez wyjątku. Będzie tam każdy kogo kocham, w jednym miejscu, o jednej porze. Będą to ludzie którym na mnie zależy i na odwrót. Będziemy bawić się do tej północy przychodząc do szkoły z dość nieogarniętymi strojami galowymi. Nie będzie mnie obchodzić nic, będę twarda i nie będę się przejmować.
Lubię takie dni, że chodzimy sobie po Nova z Mazurem, śmiejąc się w niebogłosy w Reserved, robiąc z siebie idiotów. Irytacja Agaty, że wszędzie jest skóra i zdenerwowanie Bednarkę, że nigdzie nic nie ma. Tak, to jest przepis na dobry dzień.
Nie lubię złudnych nadzieji. Sądzę, że to najgorsze co może być. Według mnie złudna marzenia to bawienie się ludźmi jak marionetkami w teatrze kukiełkowym. Szarpiemy za te najbardziej czułe nitki, sprawiając, że owa kukła czuła się lepiej. Staje się szczęśliwa, że nitka już jej nie przeszkadza. Zaczyna lubieć swojego wybawcę i przechodząc do codzienności. Jednak pewnego dnia sznurek ponownie zaczyna nam przeszkadzać. Z dnia na dzień coraz bardziej. Nasz wybawiciel zaczął nas ignorować i zajmować się nową kukłą, nie zwracając uwagę na tą pierwszą. Kuklarz zrobił nadzieję lalce, że nitka zniknie i już nigdy nie będzie niewygodna. Kukiełka nie miałaby by nic za złe jeżeli by został z nią i pomógł innej kukiełce, następnej i kolejnej. Jednak czuła się niesamowicie zdradzona. To kukiełko jest złudna nadzieja na lepsze jutro.
Do tego wszystkiego kocham Audrey w tej roli. Funny Face.