photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 6 PAŹDZIERNIKA 2009

Normal 0 21 false false false MicrosoftInternetExplorer4 <!-- /* Font Definitions */ @font-face {font-family:Garamond; panose-1:2 2 4 4 3 3 1 1 8 3; mso-font-charset:238; mso-generic-font-family:roman; mso-font-pitch:variable; mso-font-signature:647 0 0 0 159 0;} /* Style Definitions */ p.MsoNormal, li.MsoNormal, div.MsoNormal {mso-style-parent:""; margin:0cm; margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:12.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-fareast-font-family:"Times New Roman";} @page Section1 {size:612.0pt 792.0pt; margin:70.85pt 70.85pt 70.85pt 70.85pt; mso-header-margin:35.4pt; mso-footer-margin:35.4pt; mso-paper-source:0;} div.Section1 {page:Section1;} --> /* Style Definitions */ table.MsoNormalTable {mso-style-name:Standardowy; mso-tstyle-rowband-size:0; mso-tstyle-colband-size:0; mso-style-noshow:yes; mso-style-parent:""; mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt; mso-para-margin:0cm; mso-para-margin-bottom:.0001pt; mso-pagination:widow-orphan; font-size:10.0pt; font-family:"Times New Roman"; mso-ansi-language:#0400; mso-fareast-language:#0400; mso-bidi-language:#0400;}

W twoich oczach

Świeci bezsensowność i pustka

Śnieg opada samotnie

Nie odczuwasz go już od dawna

Gdzieś tam na zewnątrz

Poszłaś na oślep

Marzysz o końcu

By jeszcze raz zacząć od nowa.

Komentarze

beautifoulxnightmare jeezuu co jest z Billem ?? mam nadzieję,że nie umrze...
a tu widze,że jakiś mały romansik się szykuje ^^

czekam na kolejną cześc ^^
07/10/2009 12:20:24
badsweetprincess Super to jest ^^.
Biedny Bill ; ( ale mam nadzieje że będzie pozytywnie ; )


dodaje + ; )
06/10/2009 19:42:02
badillusions Oooo...
Widzę, że Tom podkochuje się w Pauline.
Mam nadzieję, że nic się nie stanie Billowi.
; ***
06/10/2009 17:11:12
tokyohotel Nie było go już ponad godzinę, Pauline snuła się po pokoju oczekując czarnego. Spoglądała przez okno, lecz nikogo tam nie było. Zrobiło jej się strasznie smutno i ogarnęła ją niechęć do życia. W oku zebrały się łzy i jedna po drugiej spadały po policzku.

Pauline założyła kurtkę i wyszła z pokoju. Weszła na górę, na dach. Dziewczyna usiadła na skrzynce, niedaleko wejścia. Odpaliła papierosa, zaciągnęła się w spojrzała na niebo, przepełnione miliardami gwiazd. Było już dość późno, bo miasto mieniło się tysiącami barw. Zgasiła papierosa i wstała. Zaczęła zbliżać się do krawędzi. Spojrzała w dół. Tak wielu ludzi spacerowało, miasto tętniło życiem, jednak dziewczyna była cicho. Czuła na policzkach chłodne, nocne powietrze. Lekki wiatr rozwiewał jej włosy. Zamknęła powieki. Myślała o tym wszystkim, co było i co może się zdarzyć. Miała straszny mętlik w głowie.
Zaczęła cicho śpiewać:

Ich schrei in die Nacht für dich
lass mich nicht im Stich
spring nicht
die Lichter fangen dich nicht
Sie betrügen dich
Spring nicht
Erinner dich
an dich und mich
Die Welt da unten zählt nicht
Bitte spring nicht
Spring nicht!

Kiedy miała śpiewać już sam koniec, zamyśliła się, a za plecami usłyszała męski głos, który zaśpiewał końcówkę piosenki:

Spring nicht
Und hält Dich das auch nicht zurück
Dann spring ich für dich.

Odwróciła się pospiesznie, a tam ukazał się Bill.
-Co ty tu robisz? – Zapytał drżącym głosem.
-Chciałam zobaczyć miasto nocą. Jest takie piękne. –Zachwycała się.
-Myślałem, że chcesz coś zrobić.
-Gdzie ty tak długo byłeś?
-Musiałem odwiedzić jedno miejsce. Przepraszam, jak się denerwowałaś. –Przesłała mu uśmiech i spojrzała raz jeszcze dół. Czarny mocno chwycił ją za rękę i oboje ostrożnie zeszli na dół.

-Ja muszę iść. – Ucałował ją w czoło i powoli puścił jej dłoń. Pauline zanim chciała coś powiedzieć, On już zniknął gdzieś w ciemności. Miała ochotę wrócić na dach, jednak przez chwilę postała jeszcze i wróciła do środka.
Czuła, jakby ich uczucie się powoli wypalało. Tak bardzo tego nie chciała.
On się łudzi, ze zdoła uchować swój ból, zamknie oczy i przeczeka najgorsze- na darmo.
Obojga im noc minęła niespokojnie, przewracali się z boku na bok myśląc o śmierci Davida.

Siedziała na parapecie, wsłuchując się w słowa piosenki, lecącej z płyty. Łzy powoli spływały po jej policzkach, ciało wypełniała jedynie próżnia i ból, tak dotkliwy, że aż parzący. Zeskoczyła z parapetu i pochyliła się na łóżkiem, chwyciła telefon w dłonie i rzuciła nim w drzwi, tłumiąc w sobie krzyk. Zagryzła wargi.

Za oknem zaczął padać deszcz, wzięła do ręki parasol i nałożyła na głowę kaptur zasłaniając szczelnie oczy wielkimi okularami, tłumiąc za nimi wszelkie emocje.
Jej wzrok przykuła gazeta, w której na pierwszej stronie znalazł się Bill z…nią.
Zapłaciła i stanęła na środku chodnika i zaczęła czytać.

Bill Kaulitz wreszcie odnalazł iskierkę nadziei, która znalazł w nieznajomej dziewczynie, z którą się ostatnio kręcił po berlińskich ulicach.
Nikt nic nie Wie, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie widział.

Wściekłym wzrokiem, obdarowywała każdego przechodnia, zdenerwowana do szpiku kości, wyrzuciła gazetę i ruszyła przed siebie- w nieznane. Deszcz mieszał się ze łzami. Wściekłość i cierpienie, te uczucia jej tak strasznie doskwierały. Oparła głowę o metalową belkę, przymykając oczy. Zimny powiew wiatru bawił się jej włosami, otulił zarumienione policzki i ochłodził emocje. Zadrżała.
-Przepraszam. –Usłyszała z tyły jakiś głos. –Mogłaby się Pani przesunąć. –Odwróciła się napięcie i ujrzała średniego wzrostu kobietę o ciemnych włosach z wózkiem. Odsunęła się trochę w bok i zdjęła czarne okulary.
-Marry..- Szepnęła. Jej wzrok utkwił na małej dziewczynce opatulonej stertą kocyków. Jej zielone oczka i malutki nosek przypominał jej twarz Gustava. Dziewczyna wejrzała w oczy Pauline i chwyciła ją niedowierzająco za ramię.
-To ty..- Powiedziała.

Popalając długą, białą rurkę, wspomnienia o niej zrodziły się w nim na nowo. Westchnął głośno, po czym jeszcze kilkukrotnie zaciągnął się duszącym dymem. Zgasił niedopałek i sięgnął do kieszeni wyciągając telefon komórkowy. Głos ugrzązł mu w gardle, nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. I wtedy blade, długie palce, zacisnęły się na Jego ramionach. Nie musiał odwracać się, by poznać ten dotyk.
-Pauline, co ty,…co tu robisz?- Z całych sił wtulił się w jej chude ciało, płacząc tak, jak nigdy wcześniej.
-Kochanie, nie możemy się poddać. –Szepnęła. I żyła tylko nadzieją, szukając ratunku w Jego tęczówkach. Szukała tam, choć jednego, uśmiechającego się promyka. –Wróciłam, by być z Tobą na dobre i złe. –Objął ją ramieniem i z całej siły przytulał.

Chodź i pomóż mi lecieć
Pożycz mi swoje skrzydła
Zamienię je dla świata
Oddam wszystko, co mnie powstrzymuje,
Zamienię je dzisiaj nocą
Za wszystko, co mam.

Siedzieli teraz w szóstkę, jak dawniej i przyglądali się sobie nawzajem. Nikt nie mógł uwierzyć w towarzystwo Pauline.
-Powinnaś iść na policję. –Odparł Georg.
-Wykluczone!- Krzyknął Bill cały czas ściskając ją za rękę.- Minął rok od Jego śmierci. Nikt zapewne już nie pamięta o tym wszystkim. Gorzej jednak z tym, że nagle się pojawiła.
-Trzeba coś wymyślić. Każdy będzie musiał mówić tę samą wersję- Powiedziała Marry trzymając w dłoniach małą.
-Wymyśliłem. Jestem genialny!- Krzyknął Tom.-Pauline zniknęła, bo chciała zrobić karierę w Nowym Yorku, rzecz jasna nikomu nic nie mówiąc. Przypadkiem okazała się śmierć jakiejś osoby. Teraz wróciła, bo zrozumiała, że nie umie żyć bez Billa.
-Taa… to trochę jakieś zbyt oczywiste. –Powiedział Gustav. Na Jego usta wkradł się nieśmiały uśmiech, kiedy ramiona Marry owinęły się wokół Jego szyi, a wzrok każdego utkwił na ich osobach.
-A jak będą mi się pytać o szczegóły mojej pracy, to powiem, że nie dostałam tam żadnej pracy i postanowiłam nabrać dystansu do otaczającego mnie świata właśnie tam- Powiedziała Pauline.
-Miejmy nadzieję, że to przejdzie. –Odparł Bill. –Już widzę, jak się media cieszą.- Dodał po chwili namysłu.
-Kochanie, mamy teraz wywiad. Zostańcie tu w trzy. –Powiedział Gustav i podszedł do Sonji i cmoknął ją w małe czółko.
Bill już dawno zniknął gdzieś w długim korytarzu.

Wywiad.
-Co to za nowa dziewczyna pojawiająca się ciągle obok Twojego boku, Bill?
-To moja dziewczyna i nie nowa. To Pauline.- Na twarzy reporterów pojawił się wyraz niedowierzania.
-Przecież ona nie żyje.
-Żyła cały czas. Wyjechała do Nowego Yorku robić karierę, lecz stwierdził, że nie tego potrzebuje. Chciała odetchnąć.
-A śmierć, a ta kobieta w szpitalu?!- Przekrzykiwali się nawzajem.
-Byłem przekonany, ze to moja Pauline. Okazało się jednak, że to jakaś przypadkowa osoba.
-Gustav, a jak ty sobie radzisz w roli taty?
-Oj radzę sobie, radzę. Myślałem, że będzie gorzej, ale Sonja to spokojne dziecko, po mnie rzecz jasna. – Na Sali rozległ się śmiech.

-Bill, Bill ! –Ktoś krzyczał, kiedy chłopacy udali się z Sali do swoich pokoi. Odwrócił się i ujrzał Scartlett. –Tęskniłam.- I mocno przytuliła się do Jego chudego ciała. Na Jego twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia.
-Zostaw.- Powiedział i mocno ją od siebie odsunął.
-Dlaczego mi to robisz kochanie? Nie widzisz, jak bardzo Cię kocham. Ty mnie zresztą też, ale jeszcze tego nie wiesz. –Mówiła, jak jakaś nawiedzona. Wyrwał się po raz kolejny z jej objęcia i udał się na górę.

-Wiesz kochanie, chciałabym znów być małym dzieckiem.- Powiedziała Pauline.
-Dlaczego? Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze o swoim istnieniu. –Odparł.
-Dzieciństwo jest dobre, dlatego, że każdy dzień zaczyna życie na nowo, bez ciężaru dnia wczorajszego.-Bill lekko osunął się na krzesło i złapał za głowę.
-Kochanie?- Podeszła do niego niebieskooka. –Źle się czujesz?- Kiedy chciał wstać znów osunął się po ścianie, tym razem tracąc przytomność. Wybiegła na korytarz i zaczęła wołać o pomoc. Pierwszy pojawił się Tom. Przerażony całą sytuacją podbiegł do brata i kazał, by dziewczyna zadzwoniła po pogotowie.

W dwójkę stali na szpitalnym korytarzu i mocno trzymali się za ręce. Spoglądali od czasu do czasu na siebie nic nieznaczącym wzrokiem. Oparła lekko głowę o Jego ramię, a on usłyszał, jak Pauline cicho płacze.
-Nie płacz. On tylko zemdlał, to pewnie tylko osłabienie.- Próbował uspokoić dziewczynę. Otarła łzy rękawem od bluzki i wstała pospiesznie z krzesła.
-Witam. –Powiedział lekarz, wychodząc z Sali, w której leżał Bill.
-Jak z nim?!- Zapytali.
-To tylko chwilowe osłabienie organizmu. Chłopak jest po prostu przemęczony.
-Ale nic mu nie będzie?- Zapytała puszczając dłoń Toma.
-To nie jest wykluczone.- Dredziarz nerwowo rozglądał się po szpitalu i bez pozwolenia wszedł do środka sali.
-Proszę się cofnąć! Chłopak potrzebuje teraz wypoczynku, odwiedziny są zakazane!- Wręcz krzyknął, cofnął go za ramię. Złowrogo spojrzał na lekarza i chwycił Pauline mocno za rękę.
Napięcie się odwrócił i wyszedł ze szpitala. Puścił jej dłoń i szybko zbiegł po schodach.
-Tom! Stój, proszę..- Krzyknęła. Zatrzymał się i stał do niej cały czas tyłem. Pobiegła do niego i mocno go przytuliła.
-Chodźmy stąd, proszę. Nie cierpię szpitali, a do niego wrócimy za godzinę. –Powiedział. –Wsiadaj.
Usiadła wygodnie na skórzanym fotelu tuz przy nim. Odpalił samochód i ruszył przed siebie. Cały drżał. Dotknęła Jego nogi i niepewnie się uśmiechnęła. Odwzajemnił jej gest. Spojrzał na jej dłoń i położył na niej swoją.
Zatrzymał samochód na jakiejś polanie. Wszędzie tylko drzewa i różne kwiaty przebijające się przez wysoką, pachnącą latem trawą. Wziął do ręki papierosa i odpalił go bez słowa. Wyszedł z auta i oparł się o maskę swojego nowego samochodu. Pauline przez chwilę jeszcze siedziała w samochodzie, jednak kiedy Dredziarz pokazał, aby przyszła, uczyniła to.
Podeszła bliżej niego, a on objął ją w pasie. Zarzuciła ręce na Jego szyję i oparli się czołem o czoło. W milczeniu odnajdywali siebie. W milczeniu słyszeli swoje słowa. W milczeniu wykrzykiwali swój ból.
-Jesteś piękna- Odparł cicho i dotykał opuszkami palców jej twarz. Czuła, jak Jego serce bije. Spojrzała się w Jego brązowe tęczówki i musnęła go w policzek.
-Wracajmy. – Wyswobodziła się bez trudu z Jego objęcia i wsiadła do wozu. Całą drogę przemilczeli. Oboje rozmyślali nad minioną chwilą.

Jestem prostym pytaniem, Ty jesteś na nie odpowiedzią.

Zaparkował samochód na parkingu tuz przed szpitalem. Szli obok siebie stykając się ramionami. Uśmiechnęła się do siebie blado i pierwsza weszła do środka.
Udali się pod pokój Czarnego i po cichu otworzyli drzwi.
-Śpi.- Odparła głośno przełykając ślinę. –Tom, boję się. –Szepnęła drżącym głosem. Otulił ją swoim ramieniem i ujął w dłoń jej podbródek. Czule pocałował ją w kącik ust i podszedł do okna zaciągając się świeżym powietrzem.
-Nie lubię szpitali. Są takie monotonne i czuć same lekarstwa. –Potaknęła lekko głową i chwyciła dłoń Czarnego.
-Myślisz, że się obudzi? Dlaczego lekarz nic nie powiedział, że zapadł w śpiączkę?
-Myślisz, że zapadł? –Spytał Tom siadając na wysokim parapecie. –Pewnie śpi i zaraz się obudzi, bo nie chce znowu Ciebie stracić. –Mówił.
06/10/2009 15:56:25