photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 PAŹDZIERNIKA 2009

.

 

Tylko miłość potrafi zatrzymać czas.

Komentarze

klaremo o gooot. !zajebioszcze.! Sory ,ze tak długo nie czytałam .. Ale zawiasa złapała. ! Muszę nadrobić .; D
06/10/2009 16:45:06
lassmichlaufen a wgl to zmieniłam nazwe z 'nicky89' na 'lassmichlaufen' ;)
04/10/2009 14:04:43
lassmichlaufen O Jezu ;(
Ale mnie telepie...
Ona nie powinna umrzeć!
I co teraz? ;(
Poryczałam się, kurde. ;p
04/10/2009 14:02:17
badillusions jasne, że będę czytała.
strasznie mnie wciągnęło. ; ))

jeśli możesz to proszę bardzo. ; ))
04/10/2009 12:50:14
~kathrinakaulitz o matko... smutne. ; (
03/10/2009 21:16:15
fraumonsun jeju ja nie wiem co powiedziec. to jest przepiekne poprostu.
poplakalam sie az;/
;*uwielbima Cie za to ze swoimi słowami potrafisz wzbudzic takie uczycia;*
03/10/2009 20:36:36
badillusions Matkoo...
Popłakałam się.

Czemu ją zabiłaś ? ; ((
03/10/2009 19:59:12
~paannaanna ahaa. ; )
kurcze już nie mogę doczekać się następnej części .; D
Po prostu uwielbiam czytać te Twoje opowiadania. ;))
03/10/2009 18:59:21
~chocolate77 uh smutne :(
03/10/2009 18:29:36
~paannaanna Fajne .! Ej wex żeby następna partnerka Bill miała na imię Weronika ... ;);* Tak jakoś podoba mi się to imię ;)
03/10/2009 18:13:03
lovexisxdeadxth ;(
nie wiem co powiedziec ;(
piekne ;(
03/10/2009 17:51:47
tokyohotel Myślała o nim, tego był pewien. Stał pod hotelem. W ręku ściskał bukiet róż. Kochał ją, kochał całym sercem. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Jeszcze nigdy nie zaznał takiego uczucia. Jego powieki zaczęły migotać w przyspieszonym tempie, kiedy na horyzoncie pojawiła się niebieskooka. Głowę miała spuszczoną, nie widziała go jeszcze.
-Ej mały. Masz tu zanieś to tej pani –Wskazał palcem na dziewczynę i wcisnął w dłoń chłopaka 5 Euro. Małemu zabłysły się oczy i biegiem wystartował wręczyć kwiaty. Czarny schował się za ścianę i obserwował całe zdarzenie.
Powąchała róże i otworzyła małą karteczkę.

Zaufaj swojemu sercu i rób to, co ja. Żyję, by Cię kochać.

Z oczy spłynęły bezbarwne łzy. Otarła je i rozejrzała się dookoła. Tak bardzo chciała, aby był gdzieś tu w pobliżu. Pchnęła lekko drzwi, kiedy w ich odbiciu ujrzała sylwetkę wysokiego chłopaka wyłaniającego się zza ściany. Przystanęła wpatrując się w szybę. Wstrzymała oddech.
Poczuła Jego dłoń na ramieniu. Jego oddech na drżącym ciele. Jego słodkie perfumy mieszające się ze strachem. Odwróciła się. Odsunął nieznacznie twarz, a Jego dłoń pozostała na jej policzku.
-Nie Bill. –Odepchnęła go od siebie i ile sił w nogach biegła przez korytarz. Nie patrząc przed siebie wpadła na jakiegoś chłopaka. Podniosła nerwowo wzrok na niego i ujrzała Dredziarza. Chwycił mocno ją za rękę i czekał, aż dobiegnie do nich Czarny. Zostali teraz w dwójkę, patrząc jeden na drugiego.
-Skarbie. –Wziął jej dłonie i splątał ze swoimi. Nie broniła się. –Podejmij decyzję, jeżeli będziesz milczała, albo powiesz nie, odejdę i już nigdy mnie nie zobaczysz.
-A, jeżeli nie chcę stracić z Tobą kontaktu, ale i nie chcę z Tobą być?
-A tak jest?
-Nie potrafię być z Tobą Bill, chociaż bym chciała. A co to za związek bez zaufania?
-Dobrze, rozumiem. – Uśmiechnął się lekko i mrugnął do niej oczkiem. W środku jednak miał ochotę wybuchnąć łzami, tak strasznie zabolały go słowa dziewczyny. –Jutro Gustav organizuje małą posiadówę, może wpadniesz? To nie będzie jakaś tam impreza.
-A, kto tam będzie?
-Ja, Tom, Gustav, Georg, Marry i Scartlett. –Lekko przygasła, ale postanowiła, że mimo to wpadnie tam, chociażby na chwile. –To narazie.
Pauline jeszcze przez chwilę stała i patrzyła, jak chłopak odchodzi. Odetchnęła głęboko i nacisnęła guzik, który miał zawieźć ją na samą górę hotelu-do swojego pokoju.

Nie chcę już oddechu na karku i dłoni na biodrach. Dotknij mnie sercem.

Siedziała w pokoju, w którym panował półmrok. Za oknem było zupełnie cicho. Miała tyle wątpliwości, obaw, ale niczego nie żałowała. Obydwoje byli teraz zupełnie wolni, ale Jego serce i tak należało do Pauline. Nie mógł pogodzić się z sytuacją, która go tak strasznie dołowała.

Cicho zapukała do drzwi drżącymi rękoma.
-Pauline?- Powiedział zaskoczony Tom. –Billa nie ma, ale wejdź proszę.- Otworzył szerzej drzwi i pomógł zdjąć jej kurtkę, po czym oboje skierowali się do pustego jeszcze pomieszczenia.
-Gdzie reszta? Bill poinformował mnie, że jakaś posiadówa będzie, czy coś w tym stylu.
-No tak, tak. Oni poszli kupić piwa. –Podniósł jedną brew wyżej i podszedł do okna. –Idzie Bill i Scartlett. –Serce podskoczyło jej momentalnie, poprawiła włosy i usiadła wygodniej. –Mogę o coś zapytać?
-No słucham.
-Jesteście razem?- Poruszyła przecząco głową i podeszła do Toma. Dredziarz wyczuł jej strach i nienawiść do blondyny.
-Też jej nie lubię. – Uśmiechnęła się szeroko i usłyszała śmiech dziewczyny. –Będzie okej.
-Cześć Tomuś. –Cmoknęła go w pulik i podeszła z powrotem do Billa, który był nieco skrępowany obecnością Pauline. Rozebrał się i usiadł po turecku na tapczanie obserwując niebieskooką. Scartlett usiadła blisko Czarnego opierając głowę o Jego ramię. Pauline nie mogła tego dłużej znieść i udała się za Tomem do kuchni.
-Jezu, daj mi cierpliwość. –Spojrzała błagalnym wzrokiem gdzieś za okno. Dredziarz podszedł do dziewczyny i objął ją ręką.
-Nie warto…-Po czym delikatnie ją do siebie przysunął i przytulił.
-A tu, co się dzieje? Co to za przytulanki? –Powiedział Georg wchodząc do kuchni w kurtce z torbami pełnymi piw. Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i rozpakowała siatki. W pełnym składzie siedzieli i rozmawiali przy piwie. Każdemu jakoś było lżej, najbardziej jednak Pauline i Billowi. Tom zgasił światło, pokój ogarnęła ciemność, a w tle można było usłyszeć cichą muzykę.
-Pauline?- Szepnął cicho Bill, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Jego dłoń niepewnie zbliżała się do jej policzka. Siedziała w bezruchu. Mimo ciemności, jaka panowała widzieli siebie doskonale. W Jego oczach widziała to, co chciała ujrzeć podczas ich pierwszego spotkania: bezpieczeństwo, ciepło, a przede wszystkim ten błysk, który oznaczał dla niej wszystko. Czuła coraz bardziej Jego przyspieszony oddech, ich twarze powoli zbliżały się. Zamknęła oczy. Ich nosy się stuknęły, dotknął jej bioder i nastąpiła chwila, o której marzyli od tak dawna. Pocałowali się. Teraz wydawał im się to najpiękniejszy pocałunek, jaki kiedykolwiek przeżyli.
-Ej. –Szturchnął ją nieco Tom.- Co się tak rozmarzyłaś?- Miała ochotę wybuchnąć płaczem, kiedy to wszystko okazało się chorym wyobrażeniem. Jej wzrok utkwił na zamyślonym Billu, który trzymał w swoich objęciach rozgadaną Scartlett. Wstała napięcie i poszła do kuchni, w której panowała również ciemność. Lekki dreszcz przeszył jej ciało, kiedy usiadła na zimnej podłodze. Usłyszała czyjeś kroki. Ktoś położył dłoń na jej ramieniu i ukucnął tuż przy niej. Spojrzał się na nią niemalże z czułością, nie spodziewała się tego.
-Chodź.- Wyciągnął do niej swoją dłoń. Po krótkim namyśle wstała i mocno chwyciła się Jego ręki, prowadził ją przez ciemny korytarz. Smuga światła, która wdarła się do pomieszczenia oślepiła ją na krótką chwilę. Milion gwiazd i księżyc spowodował, że mogła w końcu dokładnie przyjrzeć się rysom twarzy Dredziarza.
-Możemy tu spokojnie porozmawiać.
-Nie chcę rozmawiać.
-To możemy razem pomilczeć.
-Nie chcę milczeć. Tom… ja chcę miłości, takiej prawdziwej. Powiedz mi, dlaczego on zadaje się z tą Scartlett? Ich coś łączy? On na pewno Ci wszystko mówi. Możesz raz w życiu wydać brata. Proszę…
-Tamtego wieczoru to ona zaczęła go całować, ale on od razu wyrwał się z jej objęć i wybiegł Ciebie szukać. Wrócił dopiero nad ranem. –Poczuła na całym ciele ciepło. Wtem usłyszeli czyjeś kroki, a na drugim końcu korytarza pojawił się On. Wstali pospiesznie kierując się w Jego stronę.
Przeniosła wzrok na Toma.
-Zostaw nas Tom. –Powiedział po cichu Czarny.
-Tak, zostaw nas. –Potwierdziła. Dredziarz w milczeniu opuścił ich i skierował się w stronę windy.
Siedzieli teraz obok siebie. Ich ramiona lekko się stykały. Oboje milczeli, bali się słów, które mogą tyle pozmieniać, na gorsze, bądź lepsze. Zapatrzeni w zimową noc, bali się określić to, co czują. Bo jak można określić ten niewypowiedziany ból? Oni wiedzieli o sobie wszystko, nie musieli się odzywać, bowiem każde z nich wiedziało, co czuje drugie.
-Słuchaj…- Przerwała krępującą ciszę Pauline.
-Nic nie mów…-Szepnął Czarny i odwrócił twarz ku dziewczynie.
-Ale…
-Cii…-Ujął w dłoń jej podbródek i powoli kierował swoją twarz w jej stronę. Opuszkami palców przejechał czule po policzku Pauline. Trącał ją przez chwilę nosem, a potem przywarł do jej warg. Zdjął z jej twarzy niesforne kosmyki włosów i wplatając palce w jej spoconą dłoń, zaczął rozmyślać. Odchyliła głowę do tyłu i zobaczyła, że się uśmiechnął. Zaczął całować jej szyję. Jego dłoń wędrowała wzdłuż jej pleców w kierunku pośladków.
-Chodźmy do Twojego pokoju.
Wstali i nadal się całując zeszli na dół. Otworzył jednym ruchem drzwi i znaleźli się w środku. Nogą popchnęła drzwi, po czym je przekluczyła.


Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je nadzieją.

Leżał na łóżku wpatrując się w rysy twarzy szatynki. Tak bardzo tęsknił za jej obecnością, że najchętniej zamknąłby ją w klatce i patrzył na jej gesty, zachowanie, ruchy. Coś w tym wszystkim go uspokajało. Odkąd ona zjawiła się w Jego życiu, czuł jakaś wewnętrzną zmianę.
Obudziły ją ciche słowa tuz na jej uchem. Nie otwierała oczu, tylko próbowała zrozumieć sens wypowiedzi Czarnego.
-Kocham Cię bez względu na to, co się stanie.- Powiedział ukrywając twarz w jej włosach. Poczuła, jak na twarzy pojawia się niespodziewanie uśmiech.- Dzień dobry Słońce. – Otworzyła oczy i ujrzała zapatrzonego w nią Billa. Pocałował ją namiętnie w usta i mocno przytulił. Za każdym razem, gdy ją obejmował, czuła dziwne skurcze w żołądku. Pociły jej się ręce, kolana odmawiały posłuszeństwa.
Jego ręka wylądowała na kolanie Pauline. Przeciągnęła się i niechętnie podniosła się z łóżka.
Miłość jest tajemnicą. Każdy odkrywa ją w sobie w zupełnie inny sposób i w zupełnie innym czasie. Z wiekiem dorastamy i rozumiemy, że jest ona sensem naszego życia.
Rozpromieniona wybiegła z budynku, w którym minioną noc spędziła w ramionach ukochanego i rozkojarzona ruszyła w stronę agencji.

-Uważaj!- Krzyknął jeden z przechodniów. Nie zdążyła odwrócić głowy, bo upadła pod wpływem silnego uderzenia. Czuła, jak powieki robią się coraz cięższe. Ból. Okropny. Przeszywający. Uderzenie było tak silne i błyskawiczne, że powoli traciła czucie w nogach i rękach. Poczuła ciepłą ciecz, która ulatniała jej się z głowy i spływała ku nogom. Ujrzała migoczące, niebieskie światło i przerażający odgłos karetki. Nic więcej, później przed jej oczyma pojawił się uśmiechnięty chłopak.
Później tylko osunęła głowę na bok i straciła panowanie nad swoim ciałem.

Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, Jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa.


Siedział obok niej w ręku trzymając jej delikatną dłoń. Spoglądał smutnymi oczyma gdzieś nieobecnym wzrokiem i poczuł, jak powoli z kącików Jego oczu spływają łzy. Czuł okropny ciężar na sercu. Nienawidził siebie za to, że pozwolił jej odejść.


Jeśli ten dzień ostatnim jest
proszę nie mów mi tego jeszcze
Jeśli to jest nasz koniec
nie mów- jeszcze nie.


-Boże. Nie pozwól.-Po raz pierwszy wypowiedział słowa modlitwy. Niesamowicie się o nią bał. Ogarnęła go niechęć do świata i samego siebie. Czuł się ponad tym wszystkim.
-Piiiiiiii…-Odwrócił napięcie głowę i ujrzał tylko zielona kreskę, która prowadziła wzdłuż małego ekraniku. Wstrzymał oddech, próbując wstrzymać łzy. Jego wzrok utkwił na niebieskookiej, która leżała bezwładnie na szpitalnym łóżku okryta śnieżnobiałą kołdrą. Wiedział, że ona odeszła. Za wszelką cenę chciał cofnąć czas, nie wiedział jednak, jak to zrobić. Wstał nadal trzymając ją za rękę…zbliżył twarz ku niej i pocałował ją. Ich usta zetknęły się ostatni raz. Już nigdy nie będzie takiej chwili, w której usłyszy jej śmiech. Kiedy powie, że go kocha. Zostały tylko głuche wspomnienia, które tak strasznie rozszarpywały serce Farbowanego. Nie mógł pogodzić się z tą wiadomością. Puścił jej dłoń, która opadła na łóżko i zacisnął mocno dłonie oraz zęby.
-Kocham Cię…- Powiedział drżącym głosem, łzy teraz swobodnie spływały, rozmazując przy tym Jego makijaż. –Nienawidzę Cię Boże. Odebrałeś mi … wszystko, wszystko, rozumiesz?!- Zakrył dłońmi twarz i wyszedł. Szedł płacząc przez tłum reportaży i paparazzi. Ogarnął go niepohamowany smutek, Jego dusza krwawiła…

Zaczął się nasz koniec?
Obojętnie- przecież jeszcze jesteśmy razem.


/ Wyszedł z domu. Bez życia skierował się w stronę nierozświetolnych zakamarków wielkiego miasta. Nie fatygował się, by zamknąć drzwi na klucz. Wszystko, co miał najcenniejsze stracił kilka dni temu. Szukał jej zapachu, jej śmiechu, jej oczu, jej dotyku. Sekundy niczym wieczność dłużyły się niemiłosiernie. Cała Jego radość życia pofrunęła wraz z nią do nieba. Tęskni, jak nigdy. Każdego dnia, kiedy budzi się, a obok niego puste miejsce. Każdej godziny, kiedy telefon milczy, każdej minuty, kiedy brakuje żywych wspomnień jej wczorajszego uśmiechu. Każdej sekundy, kiedy Jego myśli wypełnia nieogarnięty ból po jej stracie. /

To mnie wykończyło
Kochaliśmy się na śmierć
To mnie wykończyło
Bo nasze marzenia legły w gruzach
Świat powinien zamilknąć
I na zawsze pozostać samotny
Jesteśmy zgubieni
Nawet jeśli połączymy siły
Już po wszystkim.
03/10/2009 17:17:32