kathrinakaulitz Jezus.. to dokładnie tak jak jest z mną. eh.. ; (
i co do tego, że niby Billa mam mieć inną dziewczynę w przyszłej serii, że tak powiem. (;
To mogłabyś dać jej na imie ; Kasia ?
tokyohotel -To ona, patrz to ona. –Powiedział jakiś mały chłopiec i przypatrywał się jej przez dłuższy czas. –Dzień dobry, mógłbym autograf?- Uśmiechnęła się przez łzy ocierając je z twarzy.
-Mogłabym zerknąć? –Zapytała wskazując na leżącą obok gazetę.
‘’Miłość jest to jakieś nie wiadomo, co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo, dlaczego.’’
Miłość? Otacza nas z każdej strony, przeszywa nasze ciała i powoduje motylki w brzuchu. A jednak często jest tak, że sprawia nam ból i stwarza wiele nieprzyjemnych sytuacji.
Doskonałym przykładem na te słowa jest Pauline Fox oraz Bill Kaulitz. Ich dotąd szczęśliwe życie dopadł sztorm. Modelce groził menager zespołu David Jost, że jeżeli nie zostawi piosenkarza w spokoju da im takie grafik, że chłopacy nie będą wiedzieć, jak się nazywają. Jednak do rozpadu związku przyczyniła się koleżanka znanego gwiazdy Scarlett Johnson.
‘To chłopak się na mnie rzucił’- tłumaczy się. Jednak Bill, który nie widzi świata poza Pauline twierdzi, że sytuacja zrodziła się pod wpływem innych środków.
Miejmy nadzieję, że ten incydent nie doprowadzi do końca zespołu Tokio Hotel. Trzymajmy jednak kciuki, by zycie prywatne chłopaków było ustabilizowane i pełne radosnych chwil.
Siedział sztywno na krześle wpatrując się w parę unoszącą się nad kawa. W głowie mieszało mu niewyspanie i resztki wspomnień minionej nocy. Miał straszną ochotę walnąć pięścią w stół, ale szybko przypomniał sobie, gdzie się znajdował. Powiódł wzrokiem po zamyślonych kumplach i westchnąwszy cicho do swojego odbicia w czarnej cieczy, upił z niej spory łyk.
Tom potrząsnął głową i zatrzymał wzrok na Czarnym, który patrzył przed siebie i było mu obojętne, na co spogląda, bo zapewne wcale tego nie widział. Tom nie musiał długo się zastanawiać, żeby wiedział, o kim myślał.
Ogromne płatki śniegu, leciały z nieba w zawrotnym tempie. Pociąg szybko mknął po torach w kierunku Berlina. Tak strasznie tęskniła za przeszłością, która wydawała jej się z każdą chwilą bliższa
W końcu pociąg dojechał, a ona po niecałych piętnastu minutach znalazła się w swoim pokoju. Tak strasznie brakowało jej zapachu pościeli. Odkręciła gorącą wodę, a już po chwili łazienkę ogarnęła ciepła atmosfera. Zrzuciła z siebie brudne rzeczy i weszła ostrożnie do wanny. Zamknęła oczy i starała się nie myśleć. Nałożyła na swoje ciało pachnący płyn i rozprowadziła po całym ciele. W powietrzu uniósł się zapach róż, który ukoił jej umysł.
Spłukała szampon z włosów i owinęła je ręcznikiem, podobnie, jak swoje ciało.
Wejrzała przez okno i dostrzegła dzieci lepiące bałwana. Wróciły do niej przeróżne wspomnienia dotyczące dzieciństwa. Przez ciało przeszedł mało przyjemny dreszcz, kiedy przypomniała sobie śmierć rodziców. Zapragnęła matczynej miłości i czułości.
Niespodziewanie przed jej oczyma stanął Bill, zajrzała ponownie do wspomnień szukając kartki z dniem, gdy po raz pierwszy go ujrzała. Kiedy ich spojrzenia się napotkały w Jego oczach przelewało się uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznała. Otworzyła napięcie oczy, ponieważ nie mogła dłużej znieść tego widoku.
Wszystko pod kontrolą. Umiem żyć.
Powoli noc ogarniała świat. Pauline szła przed siebie. Mróz przenikał jej ciało i chyba dzięki temu miała świadomość, że istnieje. Nad miastem rozciągało się roziskrzone milionem gwiazd niebo, śnieg skrzypiał pod nogami, a ona cicho łkała pragnąc wrócić znów do rzeczywistości i gnać przed siebie bez żadnych przeszkód. Zaczerpnęła rześkiego powietrza i potem głęboko odetchnęła.
-Marry?
-Tak. Dzwonię, by się dowiedzieć, co się z Tobą dzieje dziewczyno?
-Jestem w Berlinie.
-Bill się o Ciebie martwi…, co ty najlepszego zrobiłaś?
-Ja?! To on całował się z Scarlett.
-Skąd wiesz?
-Po prostu wiem. –Nastała chwila ciszy.
-Ktoś chciałby z Tobą porozmawiać.
-Pauline? –Serce dziewczyny podskoczyło, a kiedy uświadomiła sobie, że to Czarny rozłączyła się i wyłączyła komórkę.
Wróciła do hotelu, napotykając na drodze Eddego.
-Jesteś już. Jak ja Ciebie dawno nie widziałem moja panno.- Uśmiechnął się uroczo.- Przemarzłaś.- Powiedział opiekuńczo. –Masz ochotę na gorącą czekoladę?- Przytaknęła głową i udała się za nim. Za szybą ujrzała płatki śniegu unoszące się w powietrzu. Podbiegła do okna i przyłożyła nos do szyby, niczym małe dziecko.
-Proszę- Wręczył jej kubek z czekoladą. Jej ciało powoli ogarniał wewnętrzny spokój. –Obejrzymy coś?- Powiedział przeglądając kolekcję płyt. Rozłożyła się na łóżku, wyciągając nogi przed siebie. Było jej tak dobrze. Czuła, jak powoli odlatuje. Zanim Eddy włączył film Pauline w spokoju usnęła. Przez dłuższą chwilę chłopak nie wiedział, co ma zrobić. W końcu doszedł do wniosku, że nie warto jej budzić. Przykrył ją kocem, a sam już po chwili usnął na fotelu.
I spojrzała w górę, jakby chciała usłyszeć odpowiedź z nieba. Dążyć? Nie przerywać?
Wspomnienia gryzą. Jeżeli pozwoliłeś, by zakotwiczyły się w twojej głowie pozostaną tam jeszcze długo. Bo przecież przeszłość zachowana w pamięci, jest częścią teraźniejszości, nie da się od tak wymazać wszystkie niedogodności, wszystkie porażki, a pozostawić tylko sukcesy i spełnione marzenia. Życie nie byłoby sobą, gdyby nie stawiało nam na naszej drodze przeszkód. Mówią, że czas ukoi ból, wyleczy z ran. Chociaż nie miała dowodów na zdradę Billa, ona zaufała swojej intuicji, bowiem Wie, że jest ona nieomylna. Czy będzie na tyle silna, by przeciwstawić się Jego słowom? Obawiała się, że kiedy dojdzie do ich spotkania, chociażby przypadkowego, spojrzy na nią, a ona w poczuciu bezsilności i kiedy będzie paliło ja pragnienie Jego widoku, Jego ust wybaczy mu wszystko. Ona tego nie chce. Wie, że gdyby podszedł do niej i ją przytulił, nie broniłaby się przed tym. Jednak najbardziej pragnęła, by nie był cząstką jej życia.
Przebudziła się. Spojrzała przez okno i przymrużyła oczy, które nie przyzwyczaiły się jeszcze do jasności. Za oknem wstawał nowy dzień. Przeciągnęła się i wejrzała na śpiącego Eddego. Po cichu, na palcach wydostała się z Jego pokoju i niezauważona dostała się do swojego. Wstawiła wodę, przygotowując kubek na poranną kawę, która miała ją postawić na nogi. Zakochać się można milion razy. Ale istnieje tylko jedna osoba, która w pełni wypełni Twoją pustkę. Jeżeli rzeczywiście umieścisz i pozwolisz danej osobie, by ogarnęła Twoim ciałem, umysłem i duszą ona już tam pozostanie i nie wiadomo, co byś robił, możesz strzelać do niej, uciekać, ale ona tam pozostanie. I wtedy pulsuje zgodnie z rytmem serca, wtedy stajecie się jednością. Nierozerwalną jednością.
Pauline zeszła na dół i poddała się zabiegom upiększającym, przygotowywała się do poważnej sesji zdjęciowej.
-Pauline, masz gościa. –Powiedziała Madeleine. Niebieskooka wyszła z Sali i udała się w stronę drzwi wyjściowych.
-Marry? Dobrze Cię widzieć. Coś się stało? Bo wiesz, akurat mam sesję.
-Przyjdę po Ciebie wieczorem, gdzieś wyskoczymy, co?
-Dobrze, będę czekała na Ciebie tutaj o wpół to ósmej.
Sesja została zakończona. Zmęczona chciała odwołać spotkanie z przyjaciółką, ale w ostateczności tego nie zrobiła. Wskoczyła pod prysznic, by nieco się orzeźwić i przed telewizorem wyczekiwała spotkania.
Pauline kiedy dostrzegła Marry za oknem zmagającą się z silnym wiatrem i mrozem, ubrała kurtkę i buty. Nałożyła czapkę i owinęła się szalikiem.
-Chodźmy tam, co?- Zapytała Pauline.- Mają tam dobrą kawę.
-Nie. Chodźmy tam. –Upierała się przy swoim.
-Nie chce mi się tak daleko iść. –Dziewczyna chciała już skręcać w uliczkę, ale Marry zatrzymała ją i pociągnęła w stronę innej kawiarenki. W końcu uległa.
Zimowy wiatr rozwiewał Jego farbowane włosy. Zmierzał teraz do kawiarenki, w której się umówił z Marry. Myślał teraz o ciepłym pomieszczeniu, w którym się zaraz znajdzie. Idąc chuchał w ręce, by je nieco ogrzać. W końcu wszedł do spojrzał na zegarek, był przed czasem. Rozejrzał się i zobaczył w kącie dwie postacie.
-Zaraz...Zaraz. To Pauline.- Szepnął. Marry podniosła wzrok i pokazała, by podszedł.
Nerwowo odwróciła się i ujrzała sylwetkę Czarnego. Zastygła. Mimo, iż chciała stąd wyjść nie mogła zrobić ani jednego kroku.
-Cześć. –Poczuła, jakby ktoś stuknął kijem w jej serce. Marry powoli wstała.
-To ja was zostawię.- Na twarzy Pauline pojawił się wyraz niezadowolenia, jednak dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i odeszła. Bill zajął jej miejsce obserwując zachowanie Pauline. Odwróciła napięcie wzrok wpatrując się w pruszący za oknem śnieg.
-Jak mogłeś…- Powiedziała.-A w ogóle, co ty wyprawiasz? Jakieś spotkania, już chyba nigdzie nie będę mogła się bezpiecznie ruszyć, bo wszędzie będziesz czyhał.
-Ja nie planowałem tego spotkania. Jestem nadal zaskoczony.-Wejrzała na niego i spojrzała mu w oczy, bawiąc się przy tym serwetka. –Ale jeżeli mamy szansę porozmawiać, to dlaczego nie miałbym z niej skorzystać? Wysłuchaj mnie…proszę. –Jego wzrok utkwił na dłoniach dziewczyny. Wysunął swoje i dotknął ich niepewnie. Wyrwała się z Jego uścisku i wstała. Chciała już wstać, lecz ponownie usiadła.
-Słucham?- Na chłopaka twarzy pojawił się uśmiech.
-To, co zdarzyło się na tamtej imprezie to nieporozumienie.
-To jakiś absurd. Myślałam, że …
-Ale wiem, że to moja wina.
-Ja naprawdę nie mam ochoty słuchać tego wszystkiego. –Wstała i założyła kurtkę. Ruszyła do drzwi.
-Co będzie dalej?- Usłyszała. Odwróciła się i zrobiła kilka kroków w Jego stronę. Spojrzała się w Jego czarne oczy i stanęła na palcach, by dosięgnąć Jego ust. Musnęła go wargami i wyszła. Nie mogła się powstrzymać.
Szła wolno, nigdzie jej się nie spieszyło. Skręcała w ślepe uliczki, w poszukiwaniu samotności. Szła gubiąc łzy, nie hamowała ich, bo i tak, by nie była w stanie.
-Musze zapomnieć, muszę!- Powtarzała w myślach. –Nie jesteśmy sobie pisani- Powiedziała tym razem na głos. –Boże, pozwól mi o nim zapomnieć. Uwolnij mnie od tego uczucia!!- Wyszeptała, składając ręce. Tak bardzo nie chciała o nim pamiętać. O tym uczuciu, które do siebie czuli. Czemu na każda myśl o nim, jej serce przyspiesza tempa?