Jestem Mrocznym Mesjaszem. Przyszedłem na ten świat z misją, która spoczywała na moich barkach niczym stalowy ciężar. Moim celem było wybawienie ludzkości od nienawiści, powstrzymanie jej przed ostatecznym upadkiem. Moja dusza, choć pogrążona w mroku, miała przynieść światło tam, gdzie panował chaos. Jednak odkąd poznałem Annę, coś zaczęło we mnie pękać.
Spotkałem ją w parku, w chłodny wieczór. Jej głos, ciepły i łagodny, zdawał się przecinać zimne powietrze. Jej oczy - pełne nadziei, choć również skrywały swoje cienie - przyciągnęły mnie do niej jak magnes. Nasze spotkania stały się moją jedyną odskocznią od ciemności, która mnie otaczała. W jej obecności czułem, jak coś we mnie topnieje, jakbym na chwilę zrzucał płaszcz z cierni.
Ale dziś było inaczej. Otrzymałem od niej wiadomość. Zaprosiła mnie na kawę. "Musimy porozmawiać" - napisała, a ja poczułem, jak moje serce zaciska niewidzialna dłoń. Byłem Mrocznym Mesjaszem, ale przy niej czułem się tylko człowiekiem. I właśnie ta ludzka część mnie drżała teraz z niepokoju.
Wszedłem do kawiarni, gdzie czekała na mnie przy stoliku w rogu. Słońce wpadało przez okno, tworząc wokół jej sylwetki delikatną aureolę. Uśmiechnęła się, ale w jej spojrzeniu była jakaś nowa głębia, której nie potrafiłem odczytać.
- Cieszę się, że przyszedłeś - powiedziała, odstawiając filiżankę na spodek.
Usiadłem naprzeciwko niej, czując, jak moje wnętrze rozdziera się na pół.
- Co się stało, Anno? - zapytałem, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.
Westchnęła, jakby zbierała siły na to, co miała mi powiedzieć.
- Jestem w ciąży - wyrzuciła z siebie, a czas zdawał się zatrzymać.
Poczułem, jakby ktoś wyciągnął mi grunt spod stóp. Moje myśli wirowały, a serce biło tak mocno, że każde jego uderzenie odbijało się echem w mojej głowie.
- W ciąży... - powtórzyłem, próbując zrozumieć sens tych słów.
- Wiem, że to dla ciebie szok. Dla mnie też. Ale... czuję, że to coś dobrego. Że może to jest ten promyk nadziei, którego wszyscy potrzebujemy. - Jej głos drżał, ale w oczach widziałem determinację.
Szukałem słów, ale każda myśl, która pojawiała się w mojej głowie, zdawała się zniknąć, zanim zdążyłem ją uchwycić. Czułem szczęście, czułem strach, czułem, że moja misja - wszystko, co do tej pory uważałem za swoje przeznaczenie - zaczyna się rozmywać w obliczu tej jednej chwili.
- Anna... - zacząłem, ale głos uwiązł mi w gardle.
- Nic nie musisz mówić. Wiem, że to skomplikowane. Ale jeśli chcesz... jeśli potrafisz... chcę, żebyś był przy mnie. Przy nas. - Jej ręka delikatnie spoczęła na mojej dłoni, a ja poczułem ciepło, które rozlało się po moim ciele.
Byłem rozdarty. Czy mogłem być ojcem? Czy mogłem kochać, kiedy moje serce należało do całego świata? Kiedy miałem nieść zbawienie, a sam czułem, że potrzebuję go bardziej niż ktokolwiek inny?
- Chcę... chcę spróbować - powiedziałem w końcu, a na jej twarzy pojawił się cień ulgi.
Siedzieliśmy tak jeszcze długo, milcząc, ale w tej ciszy było więcej odpowiedzi niż w jakichkolwiek słowach. Wiedziałem, że czeka nas trudna droga. Wiedziałem, że moje przeznaczenie nigdy nie pozwoli mi na zwyczajne życie. Ale w tej chwili, z jej dłonią w mojej, poczułem, że być może mrok, który niosłem, w końcu mógł znaleźć światło. I że to światło biło z niej, z nas, z nowego życia, które kiełkowało pośród ciemności.
Tylko obserwowani przez użytkownika thevengefulone
mogą komentować na tym fotoblogu.
21 MARCA 2025
18 MARCA 2025
12 MARCA 2025
12 MARCA 2025
12 MARCA 2025
12 MARCA 2025
12 MARCA 2025
11 MARCA 2025
Wszystkie wpisy