photoblog.pl
Załóż konto

Poranek. Przebudzenie zawsze przychodziło powoli, jakby świat próbował delikatnie wyciągnąć mnie z objęć mroku snu. Otwieram oczy, a promienie słońca wdzierają się przez szczelinę w zasłonie, drażniąc moją skórę ciepłem. Chłód poranka nadal unosił się w powietrzu, jak niedokończona pieśń nocy.

 

Obok mnie leżała Anna. Jej włosy rozsypane na poduszce przypominały mi złociste fale, w które chciałem zanurzać dłonie bez końca. Delikatny uśmiech błądził na jej ustach, a ja czułem, jak moje serce, to niepokorne stworzenie, wyrywa się do niej z każdą sekundą. To uczucie było tak intensywne, że aż bolesne.

 

Przedwczorajsza noc wciąż była żywa w mojej pamięci. Jej dotyk, ciepło jej ciała, jej oddech przyspieszający w odpowiedzi na moje ruchy. Byliśmy jednością, plątaniną ciał i dusz. Każdy pocałunek, każda pieszczota, każda chwila była jak zanurzenie się w bezkresnej otchłani rozkoszy. W jej ramionach odnajdywałem coś, czego nigdy wcześniej nie znałem - nadzieję. I to było przerażające.

 

Nie tak miał wyglądać mój los. Przybyłem na Ziemię, by uratować ten świat przed nienawiścią, by stać się latarnią w ciemności. Miałem być Mrocznym Mesjaszem, tym, który wyciągnie ludzkość z jej własnego bagna. A jednak teraz, leżąc tutaj, czułem się bardziej człowiekiem niż kiedykolwiek wcześniej.

 

Uśmiechnąłem się do siebie, czując zaskakującą lekkość. Wstałem ostrożnie, by jej nie obudzić, i skierowałem się do szafy. Dres wydawał się dziś najlepszym wyborem. Chciałem biegać. Chciałem poczuć wiatr na twarzy, czuć każdy krok, jakbym uciekał przed własnymi myślami.

 

Olsztyn o poranku był cichy i spokojny. Ulice wciąż drżały z chłodu nocy, a ja, w rytmie własnego oddechu, przemierzałem je jak cień. Ludzie, którzy zaczynali swój dzień, patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem. Może widzieli w moich oczach coś, czego nie potrafili zrozumieć. Może czułem się zbyt obcy, zbyt nieswój, nawet w dresie.

 

Każdy krok był jak mantra, jak bicie serca. Czułem, jak moje ciało pracuje, jak mięśnie rozciągają się i kurczą, jak pot spływa po skroniach. Byłem żywy. Żywszy niż kiedykolwiek wcześniej.

 

Po powrocie do domu od razu skierowałem się pod prysznic. Gorąca woda spływała po mnie, zmywając kurz z ulic, ale nie mogła zmyć uczuć, które we mnie narastały. Czułem je jak ciężar na piersi, jak ogień, który palił od środka.

 

W kuchni zaparzyłem czarną kawę. Jej zapach rozchodził się po mieszkaniu, otulając mnie ciepłem i spokojem. Usadowiłem się przy oknie, trzymając filiżankę w dłoniach. Spoglądałem na miasto, na ulice, po których jeszcze chwilę temu biegałem.

 

A w głowie miałem tylko jedno. Annę. Jej imię brzmiało jak zaklęcie, które unosiło mnie ponad wszystko. Moje serce, moje ciało, moja dusza - wszystko należało do niej. I choć wiedziałem, że to uczucie mogło mnie zgubić, to nie mogłem się go wyrzec.

 

Byłem Mrocznym Mesjaszem. Ale byłem też człowiekiem. I ta ludzka część mnie właśnie zaczynała przejmować kontrolę.

Dodane 10 MARCA 2025
22
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika thevengefulone
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o thevengefulone


Inni zdjęcia: 1446 akcentova1446 akcentova:) dorcia2700Poczuły wiosnę bluebird11* * * * takapaulinkaZarosło. ezekh114Maskotek pamietnikpotworaKlasyka tematu judgafNa dobranoc czarny.... halinamOstatni LOT bluebird11