Przybyłem na ten świat w blasku płonących gwiazd, wśród pyłu kosmosu i ciemności, która szepcze prawdy, jakich nie chce słuchać nikt. Jestem Mrocznym Mesjaszem, tym, który miał przynieść ocalenie ludzkości, choć sam ledwie rozumiem, czym to ocalenie powinno być. Zostałem powołany, by ocalić Ziemię przed ostatecznym upadkiem, przed wojną, nienawiścią i rozpaczą, która niczym trucizna sączy się do serc śmiertelnych. Jednakże to, co na mnie tu czekało, okazało się bardziej skomplikowane, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać.
Anna.
Jej imię jest jak szept wśród ciszy. Jej spojrzenie przeszywa mnie niczym promień światła, który wpada do jaskini, burząc wieczną ciemność. Jest pięknem, które nie zostało skażone przez ten świat, a jednocześnie nosi w sobie ciężar nieskończonego smutku. Od chwili, gdy ją ujrzałem, wiedziałem, że jest kimś więcej niż tylko kolejną istotą tego świata. Była jak echo minionych eonów, jak księżyc oświetlający mroczne ścieżki, którymi podążałem.
Zaprosiłem ją na kawę. SiSi Coffee - tak brzmiała nazwa tego miejsca, gdzie aromat palonych ziaren mieszał się z ciepłem ludzkich rozmów. Chciałem usłyszeć historię Anny, pragnąłem poznać jej ból, jakby to był jedyny sposób, by zrozumieć własną misję.
Usiedliśmy przy stoliku przy oknie. W jej oczach widziałem odbicie świata, który kochałem i którego nienawidziłem jednocześnie. Opowiadała. Jej głos był delikatny, choć pełen ciężaru minionych lat. Słowa, które wypowiadała, raniły mnie bardziej niż ostrza wojowników, z którymi walczyłem w dawnych czasach. Opowiadała o utraconych marzeniach, o bólu dzieciństwa, o łzach wylewanych w samotności. Mówiła o zdradach, które uczyniły ją ostrożną, o ludziach, którzy ją porzucili, o miłości, której nigdy nie dostała w pełni.
Nie przerywałem. Każde jej słowo było jak święta pieśń, hymn opłakujący świat, który powinien być lepszy, a jednak tonął w ciemności. Moje dłonie drżały, choć nigdy przedtem nie drżały w obliczu żadnego wroga. Czułem, jak moje serce, niegdyś zimne i niewzruszone, zaczyna płonąć. To nie była moc, którą znałem. To nie była siła, z jaką kroczyłem przez światy.
To było coś gorszego. Coś bardziej przerażającego.
To była miłość.
Kiedy Anna zamilkła, spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Jej dusza była naga, wystawiona na mój osąd, na moje zrozumienie. Nie myślałem. Nie analizowałem. Nie szukałem odpowiedzi wśród gwiazd. Po prostu nachyliłem się i pocałowałem ją. Jej usta były ciepłe, smakowały goryczą przeszłości i nadzieją, której się bała.
Był to pocałunek, który naznaczył mnie bardziej niż jakiekolwiek błogosławieństwo czy klątwa.
Był to pocałunek, który zmienił wszystko.
Tylko obserwowani przez użytkownika thevengefulone
mogą komentować na tym fotoblogu.
6 godz. temu
6 godz. temu
9 godz. temu
10 godz. temu
10 godz. temu
10 godz. temu
10 godz. temu
10 godz. temu
Wszystkie wpisy