photoblog.pl
Załóż konto

Przybyłem na ten świat z misją. Światło i ciemność splatały się w niekończącym tańcu nienawiści i zguby, a ludzkość, ślepa na własne błędy, parła ku przepaści. Miałem ich ocalić. Miałem przywrócić równowagę. Byłem Mrocznym Mesjaszem.

 

Przemierzałem ulice miasta, obserwując zniszczenie, które sami sobie zadali. Patrzyłem w oczy ludzi, szukając w nich choćby iskry nadziei, ale znajdowałem jedynie strach i obojętność. W mojej piersi, w sercu stworzonym z cienia i światła, budził się gniew, ale i współczucie. Nie mogłem pozwolić, by ten świat upadł.

 

A potem zobaczyłem ją.

 

Anna.

 

Nie wiedziałem, czym była dla mnie na początku. Ot, kolejna istota, której dusza jaśniała wśród ciemności, niezwykła w swej prostocie. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem czułem, jak coś we mnie się zmienia. Jej głos brzmiał jak echo dawnych dni, kiedy jeszcze wierzyłem, że świat można naprawić bez cierpienia. Jej śmiech był jak melodia, której nigdy wcześniej nie słyszałem, a która nagle stała się moją ulubioną. Nie mogłem przestać myśleć o niej.

 

Zbliżały się walentynki.

 

Znałem tę tradycję. Dzień poświęcony miłości, uczuciom, których nie powinienem doświadczać. Miłość była ludzką słabością, która prowadziła do bólu i zdrady. Tak myślałem... dopóki nie pojawiła się Anna. Czyżbym się mylił? Czy to, co czułem, mogło mnie zgubić? A może było jedyną rzeczą, która mogła mnie ocalić?

 

Nie wiedziałem, jak wyznać jej swoje uczucia. Ja, który znałem sekrety wszechświata, który mógł kształtować rzeczywistość wedle swojej woli, czułem się teraz bezradny. Po raz pierwszy się bałem.

 

Postanowiłem kupić jej kwiaty. Nie czerwone róże, jak czynili to inni mężczyźni. Nie, to było zbyt banalne, zbyt przewidywalne. Wybrałem czarne lilie - kwiaty, które odzwierciedlały moją duszę. Mroczne, tajemnicze, piękne w swej nieuchwytnej symbolice. Czy zrozumie ich znaczenie? Czy przyjmie je, czy odrzuci?

 

Gdy stanąłem przed jej drzwiami, czułem, jak moje serce bije szybciej. Było to irracjonalne - ja, istota spoza czasu, przepełniona mocą, drżałem niczym zwykły śmiertelnik. Uniosłem dłoń i zapukałem.

 

Otworzyła. Jej spojrzenie - jasne, pełne ciepła - zatrzymało mnie na moment w miejscu. Wtedy wręczyłem jej bukiet.

 

Zaskoczenie malowało się na jej twarzy. Otworzyła usta, ale przez chwilę nie powiedziała nic. Wpatrywała się w kwiaty, jakby próbując je zrozumieć, jakby chciała odczytać ukryte w nich znaczenie. A potem - uśmiechnęła się.

 

- Są piękne - powiedziała cicho.

 

Nie odrzuciła mnie. Nie wyśmiała. Nie odwróciła się plecami. Po prostu przyjęła mój dar, moje uczucia, moją duszę zamkniętą w czarnych kwiatach. Poczułem, jak ciężar, którego nawet nie byłem świadom, zsuwa się z moich ramion.

 

Czy to oznaczało, że była nadzieja? Że świat nie był jeszcze stracony?

 

Może miłość nie była słabością.

 

Może była zbawieniem.

Dodane 10 godz. temu
2
Info

Tylko obserwowani przez użytkownika thevengefulone
mogą komentować na tym fotoblogu.

Informacje o thevengefulone


Inni zdjęcia: Hiacynty pachnące na dobranoc halinamJeb najprawdopodobniejnieSpływ Dunajcem. ezekh114Baju baju locomotivOtwierają się w południe. ezekh114W domu locomotivSzopka Wilkonia bluebird11Połoniny. ezekh114Odzież funkcją wieku. ezekh114ja patkigd