Ramiona podnoszą falę, dłonie zakręcają łańcuch diodowych łez, sztywno oplatający wyciągane ciało, wzrok zamarły ucichł...
Napięcie podłączane i odłączane wciąż, sunie kablem przywiązanym, dzień zapalając, noc gasząc. Głowa odsuwa tor...
W spięciach mrużących ekranem dostrzegam czerń gryzącą biel, z mych warg spływają równomiernie pocięcia kontrastu...
Pomiędzy kraterami pobłyskują oczy, jarzeniówka pełzająca po każdym zmierzchu przebija umysł tlący rozrywania...
Eksplozjami wieków poraniona kula orbitalna sunie wprost na mnie, lustra pochwycone odpływają próżnią za placami...
Pofalowana twarz zastyga odwracając wzrok, drżącymi rękoma próbując zadrapać wybuch zgubiony niezauważeniem...
Srebrne szpony kręcą się niecierpliwe, wachlując otrzeźwiającymi świstami bezmiaru, rosnącego z wyciętymi pauzami...
Film przewijam wprzód i wstecz zaplatający zaciętym ruchem pulsujące sylwetki czarno-białej krwi, słodko-gorzkie...
Igłowe kroki co raz szybciej suną wybiegiem mgławic każdobarwnych, stukających klawiszami swych pajęczyn...
Czerń czysta rozpędzona, z niej się zrodziliśmy...
Więcej z tej sesji na.: http://open-thedreamworld2.blogspot.com