Bo nie mam czasu na robienie porządnych zdjęć, zawsze tylko biegusiem cykam focie telefonem, nawet takie w lustereczku.
Żyję licencjatem i Kubą na zmianę, a z nadmiaru czytania o rynkach zagranicznych, to ja już szaleję.
Ufff. Wracam dalej do mojej pracy licencjackiej.
Zastanawiam się czasem, czy tylko ja trafiam zawsze pechowo na tych lubiących pomarudzić, pedantycznych wykładowców, czy w tym przypadku, promotora. Kiedy słyszę jakie to inni mają luzy, bo nic nie muszą, zero poprawek, nikt im nie mówi, że styl za bardzo podręcznikowy, a za mało naukowy itp. to tak zazdroszczę! A tym czasem uciekam jak zwykle w uwarunkowania działalności gospodarczej przedsiębiorstw na rynkach odmiennych kulturoweo, geograficznie i tak dalej... :D
Ahh, co do storczyka... Mam nadzieję, że będzie to kwiat, którego nie uśmiercę, jak to bywało w przypadku innych chaszczy w moim pokoju.
Odrobię zaległości fotoblogowe, jak ogarnę licencjat, narazie muszę gdzie indziej skupiać moją uwagę :)