Powszechnie wiadomo, że od wiek wieków, choć może nie od tak dawna, bo zaledwie od 15 lat, matura dla abiturientów
LO Gilowice, jest niczym klasówka z religii. Każdy podchodzi, każdy zdaje i każdy jest zadowolony. Szkoda tylko, że nie
dla wszystkich, szarych, biernych, nie wnoszących nic w postęp tego cudownego świata, zjadaczy chleba, ten egzamin
jest czymś, co na lajcie otwiera drogę w świetlaną przyszłość, na wymarzoną uczelnię czy upragniony kierunek.
Bynajmniej nie przynajmniej, są jednostki, które potrafią siedzieć równe 170 minut na egzaminie z matematyki, sprawdzając
po 10 razy jedno zadanie, tym samym myśląc ''nie, niemożliwe żebym policzyła dobrze, na pewno mam źle''. I siedzi taka
sierota w ławce numer 25, przeżywając jakiś egzystencjalny motłoch emocji, katując swoją zszarpaną mentalnie duszę
wszystkimi niepewnościami i zmienia te POPRAWNE odpowiedzi na złe, tym samym tracąc zaledwie 8punktów
procentowych na maturce. Tracąc szansę na wymarzoną przyszłość! No ale who cares ?! Przecież na WNS wcale nie
jest wliczana matematyka na poziomie podstawowym, gdzieżby tam! Osoby z niebywałą osobowością, mające na swoim
życiowym koncie, osiągnięcia takie jak przetestowanie szkolnej gaśnicy, uwagę za rzucanie stolikiem po klasie, czy też brak
zmiennego obuwia, indeks na każdą uczelnię, z politechniką włącznie, mają murowany! O żywocie, jak wspaniały ty jesteś,
że dałeś mi możliwość brnięcia przez życie z taką osobowością :* Trzeba się śmiać, bo inaczej człowiek by zwariował. Ale
chyba lepiej zwariować, niż katować się myślami o swej złej, trwającej zaledwie dwa dni, passie, która doprowadza do szału,
każdą, nawet rzadko funkcjonującą szarą komórkę :)