Lubię myśleć. Niekoniecznie w dość konwencjonalnej i skomercjalizowanej koncepcji skupiania toku umysłowego nad czymś szalenie ambitnym lub wysoce błyskotliwym ,ale myśleć o czymś dalece odległym od otaczającej i bądź co bądź ,przytłaczającej mnie rzeczywistości, tym samym dostarczając swej zszarpanej mentalnie duszy, przez rzeszę niepowodzeń,kłamstw i złamanych obietnic, masę pozytywnych emocji. A nic nie leczy lepiej ani nie działa tak bardzo pobudzająco na korzystne oddziaływanie endorfin w naszym organizmie jak wspomnienia. Oczywiście mowa o tych najważniejszych,najpiękniejszych,zakorzenionych w nas tak głęboko,że jakakolwiek nadprzyrodzona siła nie sprosta przy próbie ograbienia z nich . I chyba to jest w tym wszystkim najlepsze. Możliwość posiadania czegoś całkowicie na własność bez konieczności dzielenia się tym z rzeszą hipokrytów i ludzi, którzy tylko czekają na możliwość zniszczenia Ci życia. I nawet jakby tak się stało. Nawet jeśli komukolwiek i kiedykolwiek uda się zniszczyć Tobie życie. Nawet jeśli kiedykolwiek zostaniesz na lodzie,bez nadziei, bez marzeń,wsparcia,przyjaciół i fejsbuka, to zawsze masz to co najcenniejsze. WSPOMNIENIA które niejednokrotnie dają większą siłę aniżeli nadzieja i cała masa cnót dających ukojenie w ciężkich chwilach. Bo to właśnie wizja ponownego nadejścia momentów ,które rzekomo bezpowrotnie zostały nam zabrane, daje nam odwagi i motywacji do walki. Warto walczyć, bo dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.