Największe tragedie nie dzieją się na ulicach. Nie są to też zdarzenia na bieżąco relacjonowane przez czwartą władzę. To nie sprawy toczące się własnym rytmem , które tylko co jakiś czas zaprzątają nam głowę. Największe tragedie dzieją się w zakątkach naszej duszy. Wszystko co jest w nas, przybiera formę pewnego rodzaju sacrum,albowiem winniśmy zawsze najpierw dbać o siebie, dopiero potem o innych. Tak jest z masą rzeczy otaczającą nas na co dzień, a do której mało kto się stosuje. Ratownicy, lekarze to ludzie, którzy w swojej etyce mają wpisane dbanie o drugiego człowieka ,jednak z priorytetem dbania o siebie. W rzeczywistości jednak często odbiegają od tego schematu dla dobra drugiej osoby. No właśnie, drugi człowiek. To dla niego niejednokrotnie poświęcamy bieg własnej egzystencji, w końcowym efekcie pozostając jednak z niczym. Pozostając na dnie. Dnie z którego tak trudno się wybić. I tu jest na największa, znana ludzkości tragedia. Ta , która żyje tylko i wyłącznie w nas. Tragedia która jest osobistym potępieniem nas samych. Tragedia o której nie wie nikt, a która istnieje mimo to. Tak trudno jest żyć ze świadomością , że wszelkie ideały i wartości giną z dnia na dzień zamiast kwitnąć w naszej duszy. Tak ciężko pogodzić się z faktem,że chcąc być dla kogoś, staliśmy się nikim dla całego świata. To jest tragedia.