" Nie bez powodu mówiłam o szczęsciu w samotności. Nie myślałam, że będę wtedy szczęśliwa. Myślałam, ze jeśli kogos pokocham... i nic z tego nie wyjdzie, mogę tego nie przeżyć. Łatwiej jest być samemu. Co jeśli nauczyłeś się, że potrzebujesz miłości... a potem jej nie doświadczasz? Jeśli sprawia Ci przyjemność i na niej polegasz? Co jeśli ukształtowałeś życie wokół niej... a potem... sie sypie?
Można coś takiego w ogóle przezyć? Utrata miłości jest jak martwica. Jak umieranie. Z tym, że śmierć się kończy. A to? Może trwać wieczność..."
eh.