Chciałabym napisać coś mądrego, ale jedyne co mam teraz w głowie to bezkresna pustka. Błądzę od jednej do drugiej myśli nie potrafię się skupić na niczym, szczególnie na nauce. Zatraciłam się gdzieś w połowie swojej egzystencji i nie potrafię ani zrobić jakiegoś spektakularnego kroku wprzód ani cofnąć się do tego co było & Siedzę i lamentuję nad tym, ze nie jestem wystarczająco dobra, że czuję się zaniedbana przez tych których kocham najbardziej, że traktuję obojętnie tych co kochają mnie. Czy ja naprawdę nie mogłabym sobie choć raz w życiu nie zadawać świadomie bólu i po prostu przyjąć od losu to co jest dobre, spokojne, bezinteresowne i nieskomplikowane ?