Siedemnaście lat, jeden miesiąć i trzy dni
Miłośc często opisywana jest tak płasko i obojętnie, w jed-
nej różowej tonacji. Kochać drugiego człowieka to ogarniać
wszystkie kolory palety, ich różne odcienie i moc, czerń,, zie-
leń i wstrętną żółć.
Trudno mi to zrozumieć. Trwałam przy jasnych,
przejrzystych kolorach, trudno było mi przyswoić sobie te
bardziej jaskrawe.
Wiem ,że robi to , żeby mi pomóc,ale mimo to jestem
roztrzęsiona.
Według jego toerii przeżyłam w dzieciństwie coś, co spra-
wia, że nie potrafię wyzwolić sie seksualnie. Myslę o tym
i myśle, ale nie mam pojęcia, co to mogło być.
Eksperymentujemy, żebym mogła posunąć się dalej, zjed-
noczeni w naszej miłości. Siedzę na nim, czuję go głęboko
w sobie, kiedy uderza mnie mocno dłonią w twarz. Zatrzy-
muję się , oczy zachodzą mi łzami. Pytam, dlaczego to robi.
Gładzi mnie po policzku, wchodzi we mnie ostro i głębo-
ko. Żeby Ci pommóc, mówi , znów uderza i wchodzi we mnie
tak głeboko , jak to wgl możliwe.
Potem bardzo szczegółowo to omawiamy, jak odnależć
boskość naszego związku. Zaufanie zostało nadszarpnięte,
zaczynam to rozumieć. Muszę mu ufać. Jak inaczej może mi
się kiedykolwiek udać ?
Jesteśmy
najważniejsi
dla siebie nawzajem.