Osiem sekund do śmierci. Toyota popychana od tyłu przez cięzarówkę zaczęła obracać się w prawo. Tylko nie na bandę! - Błagał w duchu Richard Nie na pieprzoną bandę! A wszystko przez ten cholerny nałóg! - Richard spojrzał na leżący przy jego nogach niedopałek papierosa. Gdyby akurat teraz nie poczół, że musi zapalić na pewno zwróciłby większą uwagę na ciemną plamę rozlaną na pasie na który właśnie wjechał, a nie na zapalniczkę tkwiącą w kieszeni na piersi.
***
Kiedy w 1989 roku Richard poznał Annę, przyjaciele z akademika zaczęli na niego wołać "Faja", bo obojętnie co by się nie działo widzieli Ricka z papierosem nonszalancko trzymanym w kąciku ust. "Faja, idziemy do kina?" "A co grają?" "Piątek trzynastego" "Znowu? Która to już część?" "Siódma" "Jezu! Mam nadzieję, że ostatnia... Dajcie mi zapalić i mogę iść" "Stary, do kina mamy dziesięć minut drogi. Przez ten czas spalisz jeszcze pół paczki!"...
Faja studiował na Uniwersytecie Illinois w Urbana Champaign, kiedy się nie uczył pracował na popołudniowe zmiany w pralni "Bąbelek" i przejmował nocne dyżury w McDonaldzie na South Neil Street. Jego matka zmarła przed rokiem na grypę. Przez to co przeszła w swoim życiu: druga wojna światowa, ucieczka z kraju, mąż despota, sprawiło, że jeszcze zanim strawiła ją choroba była mocno osłabiona fizycznie i psychicznie, kiedy w końcu odeszła Rickowi jakby lekko ulżyło... Tak, to chyba właściwe słowo. Ulżyło mu , bo nie musiał już więcej zamartwiać się o kobietę, który z trudem radził sobie z podstawowymi potrzebami fizjologicznymi.
Tego popołudnia czas spędzał na słuchaniu Van Halena i wdychaniu fiołkowego płyny do prania. Marzył jedynie o zapaleniu... - Przepraszam pana odezwała się niewysoka brunetka o ciemnych oczach przerywając Rickowi wystukiwać o balt lady rytm do Hot for teacher - Mam do odebrania rzeczy koleżanki. Numerek czterdzieści sześć.
- Tylko gdzie ma pani ten numerek? - uśmiechnął się Richard. Dziewczyna była w jego typie.
- Zaraz go znajdę powiedziała speszona przekopując niewielką torebkę Cholera mruknęła po polsku.
Faja oniemiał. To słowo zabrzmiało dla niego jak dawno nie słyszana piosenka.
- Czy powiedziałaś 'cholera'? - spytał po polsku.
- Tak, chyba tak odpowiedziała dziewczyna stu procentową polszczyzną.
- O cholera! - roześmiał się Rick Nie szukaj tego pieprzonego numerka!
Jeszcze tego samego dnia umówił się z dziewczyną na kawę, za którą zapłacił ze swojej marnej pensyjki. "Trudno, jeśli raz nie kupię papierosów nic się nie stanie." Dowiedział się, że dziewczyna nazywa się Anna Kwiatkowska i studiuje polonistykę. Jest w tym samym wieku co on i podobnie jak jego rodzice, rodzice Anny ucielki z kraju w poszukiwaniu "lepszego życia". Pani Kwaitkowska po skończeniu studiów chciałaby zostać nauczycielem Poloni. Kto wie, może nawet w Częstochowie.
Zaczęli się spotykać. Zostali parą i wzieli ślub. W ich życiu nie zawsze było różowo. Od czasu do czasu kłócili się ze sobą jak to bywa, w każdej normalnej rodzicie. Pięć lat temu urodziła się im córeczka. W tej jednej sprawie ojciec miał rację. Polki są najładniejsze...
***
Pięc sekund do śmierci. Faja Kovalsky przestał krzyczeć i tak go nitk nie usłyszy. Inni kierowcy pędzą przed siebie nawet nie oglądając się na tworzącą się obok nich krakse. Jakiś mężczyzna w czarnym Volvo upomina swoje dzieci o spokój i wymija samochód Ricka. Przeciwległym pasem jedzie srebrne BMW, za kierownicą siedzi jakiś młody chłopaczek słuchający głośno muzyki.
Modlenie się też już nic nie da. Prawy bok samochodu jest przygniatany przez ciężarówkę Forda. Rick widzi ten niebieski owalny znaczek z nazwą marki w dziurze po wybitej szybie. Wygląda to trochę jak telewizja w 3D na żywo."Tył samochodu ociera o betonową bandę sypiąc kaskady iskier. Podobno siłą woli, można czasem zdziałać cuda ależ to głupie!" - myśli Richard "A może to ostatnia nadzieja..."
***
Po skończeniu studiów Anna chciała na pół roku wyjechać do polski, a Rick miał jej towarzyszyć. Chłopak, który już dawno temu zanglizował swoje nazwizko nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby kiedyś pojechać do kraju, z którego pochodził Tomasz Kowalski, bo po co? Jeśli miał tam jakąś rodzinę to i tak jej nie znał. Urodził się w Ameryce i czuł się Amerykaninem z krwi i kości. Co go obchodziło, że dotychczasowa władza upadła, a na jej miejsce wszedł nowy rząd, nowy ustrój, który ma wszystko zmienić? Co z tego, że tamtym ludziom będzie się żyło lepiej? To go nie obchodziło. Nie maił z nimi nic wspólnego, ale jeśli miałby przez pół roku nie słyszeć tego wspaniałego, delikatnego głosu Anny. A co gorsza nie widzieć jej... Wolał pojechać.
W Polsce Richard poznał około dwuch tuzinów krewnych Anny. Z jej kuzynami był na kilku koncertach zespołów tak niepowtarzalnych, że w całej ameryce mógłby szukać z lupą w garści i by nie znalazł! Z początku bał się przed sobą przyznać, ale ta wspaniała atmosfera towarzysząca przy głosie Ryśka Riedla, unosząca się w powietrzu tak gęsto, że można ją było kroić nożem sprawiała, że Faja poczuł się dumny z tego kim byli jego przodkowie. Dwa tygodnie przed planowanym powrotem do Ameryki, której już nigdy w życiu nie nazwał 'domem', Rick oświadczył się Annie. "Właściwie możemy tutaj zostać jeszcze trochę, kochanie. Weźmiemy ślub w Polsce. Musimy tylko wysłać telegram to twoich rodziców, żeby też tutaj przyjechali... Cholera, jeszcze ich na oczy nie widziałem. Myślisz, że mnie polubią?" Anna rzuciła się Rickowi na szyję i ze łzami cieknącymi po brodzie obcałowała go."To znaczy, że się zgadzasz?" Kochali się całą noc, a rano pojechali na jeszcze jeden tydzień w góry, z ktorych dopiero co wrócili i które Rick pokochał jak wszystko co polskie.
Przed ostatnia wstawka. Nudne, nie? Odkopałem wczoraj kilka staroci nad którymi pracuje, są lepsze :P