Prawdziwych przyjaciół....

...poznaje się podczas gotowania. Kuchnia to magiczne miejsce. Tam jakoś wszystko jest zawsze prostsze mniej nierealne, mniej skomplikowane, mniej wszystko. Tam liczy się zapach przypalonego czosnku, sosu z torebki, czy smażonego mięsa. Bądź herbaty. Tudziez kawy. Tam mozna porozmawiac, pośmiac się, tam mozna jak głupi śmiac się do sera, tam mozna byc. Można wypic piwo, pogadac, zapomniec o tym co cie wkurza, zapomniec o tym co boli, co martwi. Kuchnia. Niby tylko kuchnia, a czasem jest w niej tyle magii...

Magia to też ludzie, ludzie, słowa, gesty, charaktery, sytuacje, miejsca, przeszłość. Taki ciąg skojarzeń. Bardzo luźnych. Niekoniecznie logicznych.

Cieszę się. tak bardzo się ciesze. Że mam Radio, że mogę o każdej porze dnia czy tez nocy, zadzwonic do kogokolwiek i wiem, ze on wysłucha, poradzi, pośmieje się. Nie musze czuc się głupio.

Ostatnie weekendowe wydarzenia tylko mnie w tym utwierdziły. Myslałam, ze p[ozdrawianie morza jest głupie. Okazało się że urocze. Myslałam, ze nie dostane muszelki i że ktos o tym zapomni. Dostałam śliczny kamień. Prosto z plaży. Kamień zyskuje magicznej mocy nie-wiem-jakiej ale zyskuje. Czuje, ze nie moge go zgubic, bo jest wazny.

Rosyjski mnie przeraża, ale po dzisiejszym wierszyku jaki zadeklamowano mi na palarnii, zaczynam wierzyc w to, ze go ogarne. bo będę miała wsparcie. Zobaczymy. 

Nie. chyba nie chce się zmieniac. chyba nawet nie bardzo mi na tym zależy.

Ale co jest bardzo pocieszające, potrafię się cieszyć małymi rzeczami, małymi pierdołami, które w ostatecznym rozrachunku okazują się cudowne. Bo są wazne. W jakiś bliżej nieokreslony sposob.

W ostatecznym rozrachunku liczy się czyste sumienie. I ja je w tej chwili mam. I ten stan rzeczy mnie zadowala w zupełności:)