Tak dokładnie jestem na skraju szaleństwa. Przy dobrych wiatrach niebawem wyląduje w szpitalu psychiatrycznym na mickiewicza. Naprawde jestem bliska szaleństwa.
Sfera na milion procent normy. Jestem nieco nienormalna bo zamiast siedziec i sie uczyc, robie TOTALNIE wszystko, zeby sie nie uczyc. A jak już sie ucze to mam wrażenie, ze zasilanie mojego mózgu pada.
Sciełam włosy, to chyba włkasnie efekt tego szaleństwa poniekąd. Ale nie tylko.
Zamierzam kompletnie odciąc się od przeszłosci. Kompletnie. Od Rafała i moich relacji z nim które były-nie zaprzeczam-bardzo pozytywnym akcentem. Poza tym, zmieniam swoje życie totalnie. Dla jasnosci, nie zamierzam rzucic znowu studiów. O nie. Po prostu nie ma już dawnego, martwiącego się wszystkim i wszystkimi Szatana. Szatan staje się pierdoloną egoistką. Jesli nie zacznę się martwic sama o siebie, inni tego za mnie nie zrobią. ponad to, wiem, czuję, ze jestem silną kobietą, tylko tymczasowo ta siła gdzies mi się zapodziała. a jako silna kobieta nie zamierzam się przejmowac problemami dłużej niż jest to konieczne. Teraz system działania jest taki: problem-diagnoza-rozwiązanie-zamknięcie sprawy. i pyk. Żyjemy dalej.
Nie ma już miejsca w moim życiu na marudzenie.
Jest za to miejsce na kogos, kto powolutku staje sie dla mnie coraz bardziej wazniejszy. Tylko ze ja jestem cholerną kretynką i nie umiem ogarnąc tej sprawy. Sorry. Nie moja wina że jestem niesmiała, zakompleksiona i poniekąd nie wierzę w siebie.
Poczekam jeszcze troche. Może cos drgnie. Potrzebuje 0,1 stopnia w skali Richtera żeby coś się w końcu ruszyło.
I chce nieodwołalnie szczura. Który zostanie nazwanym jedynym słusznym i jakże zacnym imieniem Marantz!
W sumie to chyba tyle.
Za urodziny baaaardzo wszystkim dziękuje. Cięzko mi ze świadomoscią 22lat na karku, ale co zrobic. Czasu cofnąc nie umiem i nie moge, mimo iż jestem Szatanem. A czasem by się przydało...........