„DOM NA ODLUDZIU”
Jego szybki oddech wyprzedzał bicie serca o kilka milisekund. Ze zmęczenia bolał go każdy mięsień ciała, oczy zaszły mgłą a w ustach czuł słodki smak krwi,
która sączyła się z wielu głębokich ran na jego głowie. Mimo ogromnego bólu, biegł przed siebie jak oszalały, byle tylko uciec z tamtego miejsca. W głowie miał jeden wielki szum, dochodziły do niego jakieś krzyki, szepty, hałas, kroki. Deszcz zacinał mu prosto w twarz, wiatr nie pozwalał na szybki bieg. Czuł, że coś go już dogania, że zaraz go dopadnie...Z coraz większą trudnością wymijał gęsto porośnięte drzewa.
Nie wiedział już, gdzie jest ani co robić, słyszał tylko te przeraźliwe dźwięki przeciągające się w nieskończoność. Ktoś szeptał mu do ucha jego imię...Maciek.....Maciek.....
Siedem dni wcześniej....
- I co, Sandra, jesteś gotowa do przeprowadzki?
- Już nie mogę się doczekać! Jestem taka podekscytowana....
Pogładziła się z czułością po brzuchu- To będzie wspaniałe miejsce dla naszego dziecka.
Dom stoi z dala od miasta, będziemy mieć ciszę i spokój...
- Nie boisz się ani trochę? Ten testament trochę mnie zdziwił, czemu nagle twoja jakaś tam przyszywana ciotka przed śmiercią przypomniała sobie o tobie? Ma tylu znajomych...Czemu dom zapisała właśnie tobie?
- A czy to takie ważne? Już się tak nie doszukuj Maćku, lepiej weź się za pakowanie, chciałabym już jutro obudzić się w tym przepięknym domu.
Mimo, że przedmiotów do pakowania nie było dużo, zajęło im to całe przedpołudnie. Załadowali pudła do ciężarówki i ruszyli, bez żalu opuszczając biedną dzielnicę Warszawy.
Miejscowość Małkowice była bardzo oddalona od ich obecnego mieszkania,
dlatego dotarli tam dopiero późnym wieczorem. Dom a raczej ogromna rezydencja był niesamowity. Położony na niewysokim wzgórzu, spowity gęsta mgłą, otoczony borem i rzeką stwarzał pozory niezdobytego, odizolowanego. Wysokie, dębowe drzwi otworzył im, ku ich zdziwieniu, lokaj, który miał bardzo obojętne, wręcz nieobecne spojrzenie. Wykonał jakiś krótki grymas, który zapewne miał być uśmiechem, ukłonił się grzecznie i gestem zaprosił nowych właścicieli do środka. Mimo ogromnej ilości kominków, wewnątrz panował lekki chłód, który wzbudzał dziwne zaniepokojenie. Sandrze od razu w oczy rzucił się długi i ciemny korytarz
w lewej części domu
.- Musze go zbadać, pomyślała.
-Może zrobię nam gorącej herbaty? Zaproponował Maciek i po chwili udał się
w poszukiwaniu kuchni.
A Sandra rozglądała się wokół. Zdziwiło ją że na ścianach pełno było zdjęć dzieci.
-Albo to jej albo może kogoś z rodziny, musiała bardzo je lubić. Zapewne była miłą
i sympatyczną osobą.
Sześć dni wcześniej...
- Dzień dobry skarbie, jak się spało? zapytał swoją żonę Maciek.
- Nawet dobrze, tyko powiedz mi czy ciebie też obudził kilka razy śmiech dzieci?
- Jaki śmiech, co ty opowiadasz? Pewnie śniło ci się, albo za dużo myślisz o naszym maleństwie...
- Pewnie masz rację. Nie wiem czemu tak mnie to przestraszyło. Dobra, kto idzie zrobić śniadanie?
Pięć dni wcześniej...
Weekend się skończył, Maciek pojechał do pracy a Sandra postanowiła trochę się rozejrzeć po domostwie. Chciała sprawdzić co znajduje się po lewej stronie za owym długim
i krętym korytarzem, nieużywanym chyba od wieków. Z miejsca się przeraziła, bo widok rzeczywiście przypominał miejsce z horroru. Ktoś dawno temu rozciągnął na tej podłodze wielki, poplamiony i brudny dywan, jednak półmrok nie pozwalał określić jego koloru. Sandra wróciła się po latarkę. Oświetlając wyłożone niszczejącym już drewnem ściany, zaplątała się w kilkanaście pajęczyn, obejrzała mnóstwo zżółkłych ze starości zdjęć, w których przeważały fotografie wesołych i uśmiechniętych dzieci. Wreszcie natrafiła na schody prowadzące gdzieś
na górę. Podekscytowana ruszyła ku nim, lecz...nagle mignął jej przed oczyma malutki cień.
W tym samym momencie jej dziecko delikatnie kopnęło ją w brzuch. Stanęła.
- Dziwne to miejsce, lepiej wrócę tu jutro.
Cztery dni wcześniej
Sandra całą noc nie mogła spać, cały czas myślała o owych tajemniczych schodach, zastanawiała się co jest za nimi, czemu w całym domu jest pełno zdjęć dzieci, czemu tamten korytarz jest taki zaniedbany, przecież niedawno jej ciotka jeszcze tu mieszkała. Rano wstała strasznie zmęczona i wręcz skostniała z zimna, postanowiła więc wziąć gorącą kąpiel. Do tej pory korzystała tu tylko z prysznica, postanowiła więc poszukać łazienki z wanną. Chodziła po różnych pomieszczeniach, otwierała rozmaite drzwi, aż natrafiła na opór. Po prostu jednych nie dało się otworzyć, posiadały bowiem ogromny zamek, a klucza w nich nie było. Na szczęście następne pomieszczenie okazało się tak upragnioną przepiękną łazienką z ogromną wanną podobnej do tej w jakiej mleczne kąpiele urządzała sobie Kleopatra. Sandra nalała wodę
i wskoczyła do niej. W tym momencie dostrzegła, że wokół niej jest pełno olbrzymich luster.- Naprawdę moja ciotka była zadziwiającą osobą. Ale fajnie tutaj jest....CD jUTRO