http://www.youtube.com/watch?v=OBqqajGosl4&feature=related
Ciemny,brudny pokój.W powietrzu unosi się gęsty,dławiący dym.Okna zasunięte jakąś rozdartą,zieloną szmatą.Obity tynk,ciemny spray na ścianach.Gdzieś w kącie leży stare,przewrócone krzesło,a obok stoi pusta butelka.Po podłodze porozrzucane pety i niedopałki.Słońce uparcie próbuje wedrzeć się do pomieszczenia przez odsłonięty kawałek okna.Pierwsze promienie wpadają i prześwitujący blask ukazuje gęsty kurz,który unosi się nad podłogą.Oparty o zniszczone,drewniane drzwi siedzisz ty.Kolana zagarnięte pod brodę,zapuchnięte oczy,pusty wzrok.Drżysz na całym ciele,kurczowo ściskając zębami skórzany pasek owinięty wokół ramienia.W dłoni trzymasz plastikową strzykawkę,którą nieudolnie próbujesz dostać się do żył.Zimny pot spływa ci po twarzy.Twój ciężki,płytki oddech na przemian z krótkim pojękiwaniem daje znak.Pomocy!Krzyczysz w duszy.Ale nikt nie jest w stanie dojrzeć twojej rozpaczy.Nagle rozglądasz się przerażony po otoczeniu.Rzucając strzykawkę gdzieś przed siebie,nieudolnie próbujesz wstać.Nogi łamią się pod ciężarem ciała.Upadasz.Zaciskasz mocno pięści i zaczynasz histerycznie uderzać nimi o podłogę.Spod zmęczonych powiek wydostają się pojedyncze łzy.Przekręcasz się na plecy i spoglądasz na sufit.Boże,jeżeli tam jesteś..-szepczesz łamiącym się głosem.Boże jeżeli jesteś,to pomóż mi.Pomóż mi stąd wyjść.Ocierasz drżącą dłonią spoconą twarz i mocno zaciskasz zęby na swoim nadgarstku.Chcę wyjść!Chcę stąd wyjść!Atak paniki wzrasta z każdym kolejnym tchnieniem.Zaczynasz się niebezpiecznie rzucać na wszystkie strony.Twój opętany wzrok mierzy każdą część pokoju.Jedną ręką szukasz po omacku strzykawki.Mam.-szepczesz sam do siebie i zaciskasz ją mocno w dłoni.Mam cię,mała.Podnosisz ją do góry i zaczynasz nagle z całym spokojem oglądać przedmiot.Jak gdybyś widział go po raz pierwszy.
Wiesz co,przyjacielu?-zwracasz głowę do pustej przestrzeni wokół siebie.Opowiem ci historię.Jesteś gotowy?-śmiejesz się.-To słuchaj.Kiedyś byłem dobrym chłopakiem.Dbałem o rodzinę,o szkołę,gospodarswo.Ojciec mnie nie szanował,mimo to ja..ja szanowałem wciąż go.Kiedyś na prerii zjawił się pewnien kundel.Był wiecznie głodny.Wymykałem się z domu z resztkami po obiedzie i karmiłem go,wiesz?Potem długie godziny leżeliśmy razem na polu,wśród zbóż i podziwialiśmy niebo.Wtedy nie czułem się samotny.Pokochałem tego kundla,bo czułem,że w końcu ktoś pokochał mnie.Ale ojciec zabrał mi tą świadomość,gdy pewnego dnia zabrał "Bartka" do bidula.Ze łzami w oczach jako mały dzieciak patrzyłem jak ojciec ciagnie go za skórzaną smycz do furgonetki i odjeżdża.Biegłem za nimi ile mi starczyło sił,potem opadłem nieprzytomnie na ziemię i zacząłem płakać.
Miałem też przyjaciela,wiesz?Mieszkał wieś dalej,ale spotykaliśmy się codziennie.Bawiliśmy się w indian.Ubrudzeni błotem,z piórami powtykanymi w kolorowe bandamki na głowach,biegaliśmy po prerii i na chwilę zapominaliśmy o całym bożym świecie.Wtedy nie musiałem się bać.Byłem panem,byłem kimś.Kimś wartościowym,wyjątkowym..po prostu byłem sobą.On był dla mnie jak brat.Którejś nocy wziąłem nóż ojca,przeciąłem dłoń i wręczyłem bratu zakrwiawiony przedmiot.Uczynił to samo i połączyliśmy dłonie.Od tamtej pory wszystko się zmieniło.-zamykasz oczy i powoli wciągasz powietrze.Nagle zaczynasz znowu mówić.Tak,mówię o tobie mój przyjacielu.Dlaczego mi to zrobiłeś?Dlaczego wciągnąłeś mnie w to bagno!?
-Szybko!Wieźcie go na reanimację!-krzyczy jeden z mężczyzn biegnących wśród szpitalnego korytarza.
Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Nie wyczuwam tętna!Nie oddycha!Zaćpał się,pieprzony narkoman!Pieprzony narkoman..
Miażdżący ból na klatce piersiowej,ciężki oddech,zamglony wzrok.Budzisz się i nerwowo spoglądasz wokół siebie.Pustka.Nie ma nikogo.Tylko ciemność.Czujesz chłód.Przeraźliwy,przenikający całe ciało chłód.Mrok powoli cię pochłania.Świat wiruje,ale..czy to jest jeszcze świat?Gdzie ja jestem?Krzyczysz w niebogłosy,ale nikt nie jest w stanie cię usłyszeć.Zaczynasz biec.Łapczywymi ruchami próbujesz dostrzec końca tej drogi,ale ona nieustannie się ciągnie.Biegniesz ile sił w nogach,aż w końcu upadasz.Nagle oślepiające światło pada na twą twarz.Mozolnie podnosisz powieki i widzisz jakąś postać.Rozglądasz się wokół.Jesteś w lesie.Powoli zapada zmrok.Na przeciw ciebie stoi drobna postać.
-Ann?-szepczesz nieprzytomnie.Dziewczyna patrzy na ciebie przenikliwie,a z jej oczu płyną łzy.
-A przecież obiecałeś.-szlocha.-Obiecałeś mi!
Spoglądasz na nią i brak ci tchu.Opadasz na ziemię i zaczynasz płakać.
-Przepraszam!Przepraszam cię za wszystko!
-Kochałam cię.-pochyla się nad tobą i przykłada zimną dłoń do twego policzka.
-Ja ciebie nigdy nie przestałem.-podnosisz na nią wzrok,powoli wstajesz,po czym dziewczyna wpada ci w ramiona.Obejmujesz ją stanowczo i silnie.Czujesz jakby miała zaraz zniknąć i więcej się już nie pojawić.
-Dlaczego mnie zostawiłaś?-płaczesz jej nad uchem.-Dlaczego?!
-Nie mogłam znieść już tego wszytskiego.To mnie przerosło.Poddałam się..
-Zostawiłaś mnie samego..z tym wszystkim.
-Ile razy słyszałam pieprzone obietnice,że to ostatni raz.Wciąż brałeś,a ja nie mogłam patrzeć jak z każdym dniem jest ciebie coraz mniej.Jak z każdym dniem odchodzisz ode mnie.Nie mogłam dłużej!Poddałam się!
-Dlaczego poświęciłaś całą siebie?Byłaś młodą,zdrową dziewczyną.Bardzo piękną i ambitną.Dla kogoś takiego jak ja?Zwykłego ćpuna?
Dziewczyna uciszyła cię ruchem palca i spojrzała ci głęboko w oczy.
-Czas się oczyścić..i pożegnać.
Przełknąłeś głośno ślinę.
-Dopiero co cię odzyskałem.
Dziewczyna złożyła gorący pocałunek na twych martwych ustach.Cały obraz zniknął.Zniknąłeś też ty.
Wszystko opętała ciemność i błoga cisza.Skończyło się coś,by zacząć się mogło coś nowego.Ostatnia rozmowa,ostatnie przebaczenie.Teraz nie ma już nic.
Z prochu powstałeś w proch się obrócisz..a że prochy brałeś to już tu nie wrócisz.
GAME OVER
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24