"Mery"
-To nic nie znaczy. - skłamała zdezorientowana.
- Naprawdę nic nie zostało z tamtego uczucia? - popatrzył na nią smutnie.
- Coś zostało. Może to tylko złudne wspomnienie, może to coś prawdziwego. Nie ufam Ci, boję się.
- Nie masz się czego obawiać. Naprawię to, co zepsułem. Dam Ci tyle szczęścia, że nie będziesz żałować. Nie daj się tyle prosić. - uśmiechnął się do niej zaczepnie - Pójdziesz ze mną jutro na imprezę?
- Od dawna chciałam się wyszaleć. Mogę z Tobą pójść, ale bez zobowiązań. Zgoda?
- Jasne! Cieszę się ogromnie, mała. Dawno razem nie balowaliśmy&
Z nikim tak łatwo jej się nie rozmawiało. Tylko Tomasz potrafił sprawić, że na jej twarzy gościł uśmiech. Szli tak przed siebie, nie zważając na chłód powietrza, który mocno szczypał ich w policzki. Park o tej porze roku wyglądał niesamowicie, wszędzie pełno było świątecznych ozdób, kolorowe lampki migały wyjątkowo ładnie. Około godziny 23:00 towarzysz odprowadził Marysię pod same drzwi, dziękując jej za udany wieczór.
- Bądź u mnie o 19.00. Tylko się nie spóźnij! - powiedziała, całując go w policzek na pożegnanie. - Dobranoc, Tomek.
Otworzyła cicho drzwi, żeby nie obudzić domowników. Spokojnie wchodziła po schodach, nie chcąc zrobić hałasu. Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i położyła się do łóżka. Myśli wirowały jej w głowie, nie wiedziała, że ten zwykły dzień będzie miał takie zakończenie. W ciągu kilku godzin jej świat stanął na głowie, zdążyła złamać większość swoich obietnic a w dodatku cholernie jej się to podobało. Była trochę zmęczona, więc szybko zasnęła.
Obudziła się dosyć wcześnie, około 9.00, już bardzo podekscytowana zbliżającą się imprezą. Była w świetnym nastroju. Brat patrzył na nią ze zdziwieniem, ojciec nawet parę razy pytał, co takiego się wydarzyło, że wprowadziło ją w taki humor. Maria nie chciała zdradzać szczegółów, aby nie zapeszyć zbliżających się tańców. Mówiła tylko, że spędziła miły wieczór...