"Mery"
"Nie mam teraz ochoty na wychodzenie z domu. Daj mi spokój!" - odpisała niechętnie. Miała ogromną nadzieję, że szybko odpuści, ponieważ nie miała zamiaru odnawiać z nim kontaktu. Tomasz był jej byłym chłopakiem. Spotykali się ponad rok temu, jednak ich miłość nie trwała długo. Alkohol i narkotyki zniszczyły wszystko co było między nimi. Ona chciała zwykłego szczęścia, nie wymagała wiele. On potrafił dać jej tylko ból i cierpienie. Na początku, owszem, było niesamowicie. Pierwsze pocałunki, nieśmiałe spojrzenia w oczy... Zapowiadało się dobrze, jednak rzeczywistość obudziła ich z magicznego snu. Marysia znosiła wszystko: imprezy z kolegami, brak czasu dla niej, ciągłe wymówki, kłamstwa, zdrady. Kiedy Tomek pierwszy raz sięgnął po amfetaminę, dziewczyna nie wytrzymała. Zerwała z nim wszelki kontakt, zmieniła numer, odeszła. Wyrzuty sumienia, że zostawiła go z tym wszystkim samego, długo nie dawały jej spokoju. Pewnego dnia zadzwoniła do jego siostry i poinformowała ją o wszystkim, prosząc o pomoc. Wiedziała, że ona wskaże mu właściwą drogę.
"Spokojnie, chcę z Tobą tylko porozmawiać. Nie odrzucaj mnie na starcie." - kilka słów, a mętlik w głowie dziewczyny zaczął nabierać kolosalnych wielkości. Nie wiedziała co ma robić. Ogień trzaskał w kominku, zegar tykał jakoś szybciej niż zwykle. Świat wirował, w głowie setki wspomnień.
"Dam Ci tylko pół godziny. Bądź o 20.00 u mnie." - szybko kliknęła wyślij, żeby zdrowy rozsądek nie mógł wpłynąć na zmianę decyzji. Sama nie wiedziała, czy dobrze robi. Dopiero uporała się z rozstaniem, zaczęła żyć na nowo. Ale przecież to on sprawił, że śmierć mamy nie była taka ciężka. Tylko on miał wpływ na jej zachowanie. Nie wie, czy wtedy poradziłaby sobie bez niego. Wszystkie myśli były teraz skierowane ku niemu...