photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 20 MAJA 2014

46.

Nie miała sił... Sylwia myślała, że ma to już za sobą, nowa szkoła, nie mal nowe życie, a tu prosze - jedna głupia sytuacja i cała przeszłość wróciła.

Minęły już 2 dni, a ona wciąż siedziała i miała przed oczami widok, jak on żegna się z jej przyjaciółką przytulająć ją, a Sylwii nawet nie powiedział głupiego "cześć". Zabolało i wszystko wróciło, cały ten ból, ta sytuacja, która zdarzyła się już prawie 3 lata temu...

To ją przerastało...

Wyjęła z szafki aparat, spakowała torbe, założyła słuchawki i wsiadła do autobusu. Pojechała nad jezioro, które teraz na wiosne wyglądało przepięknie.

Fotografia była jej pasją. Wsłuchując się w muzyke miała ciekawsze pomysły na zdjęcia. Dobry aparat i masa filtrów i  kilka obiektywów też miały w tym nie mały udział. Wszyscy się zachwycali.

Potem jeszcze pojechała na wzgórze, z którego było widać niemal całe miasto.

-Kiedy wrzucisz coś nowego do netu? - pytała przyjaciółke Karolina

-Wczoraj byłam w paru świetnych miejscach. Może dziś się uda.

Przyszła do domu, siadła do komputera i zaczęła obrabiać zdjęcia, by dodać im troszke tajemniczości i magii ostatecznymi i drobnymi poprawkami.

I już 5 pierwszych komentarzy pełnych zachwytu.

"Bez przesady... Przecież to tylko zdjęcia dobrze znanych wszystkim tutejszym miejsc." - pomyłślała.

W tym czasie pojawiły się kolejne 3 z pytaniem gdzie to jest, bo jak widać, nie każdy poznawał te miejsca, gdyż zdjęcia były robione z nietypowych perspektyw dla oryginalności.

Wkurzyła się. Dalej myślała o tej durnej sprawie.

-Sali co tam? - Karolina napisała na czacie.

-Nuda i w sumie nic nowego Karo

Sylwia miała już dość. Nie potrafiła już nawet mówić o tym co czuje, bo tylko by się powtarzała.

Znała torebke mamy. Przecież nie raz trzeba było coś podkraść, bo mama zabrała lub brakowała na fajki lub piwo.

Wyjęła małe opakowanie. Mama nie rozstawała się z nim na krok. Była wręcz uzależniona, bo cieżka praca i wychowanie nastoletniej córki w samotności nie szło jej najlepiej i wpędziła się w nerwice.

Łyknęła 5 tabletek. Popiła tanim winem, które mama zostawiła w barku.

I kolejne 5.

I jeszcze...

Odpłynęła...

Obudziła się na łóżku szpitalnym słysząc stłumiony przez szybe krzyk matki, która kłóciła się z pielęgniarką. Chciała wejść do córki, ale nie mogła.

Kiedy Sylwie przenieśli na sale chorych, mama od razu do niej przybiegła.

-Dlaczego?

-Nie twoja sprawa. Nagle się mną zainteresowałaś. Nigdy cie nie ma.

-Kochanie, przecież wiesz, że pracuje.

-A co za problem czasem wieczorem przyjść porozmawiać? Zapytać co u mnie? Brakowało mi tego zawsze. Kiedy tata nas zostawił, ty zaczęłaś ciężej pracować, dłużej i tylko ćpiesz te swoje leki.

-Robie co moge, żebyś mogła kupować sobie nowe ubrania, akcesoria do aparatu, żebyś mogła mieć to co chcesz.

-Nie potrzebowałam tego nigdy. Wystarczyłoby mi kilka fajnych ciuchów i zwykła cyfrówka. Jedyne czego chciałam to matki-przyjaciółki. Ojciec chociaż udawał, że go obchodzi, co jego córka robiła w przedszkolu, a ciebie nigdy nic nie interesowało! Zostaw mnie samą.

Po południu wpadła Karolina.

-Coś ty zrobiła? Wszyscy dziś gadali, że karetka była u ciebie i że cie zabrali. I każdy sobie zadaje pytanie, co się stało? Powiesz mi?

-Ale nie mów nikomu Karo, bo nie będe miała życia.

W tamtej chwili coś w niej pękło, bo niemal wykrzyczała to co ją boli.

-Wiem, że pewnie słyszysz to już enty raz, ale taka już jestem zjebana.

-Daj spokój, będzie ok.

-Człowiek po nieudanej próbie samobójczej myśli zupełnie inaczej. Jest zły, że go uratowali i chce to zrobić jeszcze raz. Chyba żaden nie doszły nigdy nie pozbył się tego uczucia, że chce, a mu nie pozwolili.

-Co ty bredzisz? Sali?

-Od jutra będziesz mogła widywać sie ze mną tylko w niedziele po południu, o ile moja stara dopuści cie do mnie.

-Czemu?

-Zamykają mnie w psychiatryku...

Karoline zatkało.

Miesiąc później Sylwia już doskonale znała całe piętro szpitala, gdyż jako osoba o średnio zaawansowanym wariactwie mogła normalnie chodzić i spotykać się na zajęciach lekcyjnych z innymi z tą samą lub niższą rangą zrypanej bani. Doskonale wiedziała jak zdobyć odpowiednie leki i klucz do okna w łazience, bo tylko tam nie było krat.

W pierwszą sobote 2 miesiąca w szpitalu wieczorem podkradła to co chciała. Nie wyrabiała już w tym wariatkowie, a jej problemy nasilały się co raz bardziej.

Połknęła 30 tabletek, silniejszych i więcej niż ostatnio, by tym razem się udało.

Usiadła na otwartym oknie. W pięści miała list.

Leki zaczęły działać.

Zemdlała i z uśmiechem na twarzy spadła w dół z 3 piętra.

W niedziele jak zawsze przyszła Karo z mamą Sylwii. Jeszcze nic nie wiedziały.

Przed drzwiami czekał na nie lekarz.

-Przykro mi. - powiedział dając list i poszedł, bo właśnie go wzywali.

Karolina przczytała list.

"Kochana Karo!

Wybacz, ale od kąd tu jestem, świruje jeszcze bardziej. To wszystko ciąży mi jeszcze bardziej... Nie moge już tego znieść. Robie to, co jest dla mnie najlepsze. Musisz to zrozumieć. Teraz możesz wszystkim powiedzieć, że zwariowałam i skończyłam ze sobą. Może komuś da to satysfakcje, a komuś innemu powód do rozmyślań. Po prostu teraz możesz powiedzieć prawde na temat pierdolniętej wariatki - na mój temat.

Powiedz też mojej mamie, że choć nie była idealna, to kochałam ją nad życie i zawsze będe ją kochać.

Sali."

Obie się rozpłakały. Razem z Sylwią umarła jakaś cząstka ich.

Rok później Karo dalej cierpi, ale jakoś sobie radzi, a znajomi Sali nadal nie mogą uwierzyć w to co się stało.

Mama Sylwi ułożyła sobie życie z nowym mężem i oczekuje kolejnej córeczki, ale ta pierwsza zawsze pozostanie w jej sercu na pierwszym miejscu...

Informacje o stillthinking


Inni zdjęcia: Troska. rainbowheroineNie ma Ciebie rainbowheroine‘Nie chciała się zgodz martawinkel9 / 03 / 25 xheroineemogirlx1407 akcentovaTurkusowo, fioletowo i w Pumie xavekittyx:) qabiResza figur Wilkonia bluebird11sezon lodów patkigd:) dorcia2700