Cholernie nie lubię tego uczucia...
Biegałam wzrokiem za kolesiem całą imprezę. Patrzyłam jak pije piwo, tańczy z jakimiś laskami, rozmawia z kolegami.
Nie mogłam oderwać wzroku.
Z minuty na minutę czułam, jak coraz bardziej mi się podoba.
Z chwili na chwilę coraz bardziej chcialabym z nim choć porozmawiać...
Tańczyłam z każdym jego kumplem. Sami podbijali.
Ale z nim nie... Niby był obok, na wyciągnięcie ręki, ale spanikowałam, nie dałam żadnego znaku, że chciałabym.
Mogłam zrobić pierwszy krok, ale bałam się odrzucenia. Już obojętność jest znacznie lepsza...
On natomiast dał kwiatka mojej koleżance. Ona dała mu buziaka w policzek.
No pięknie. Trzeba było być większą lamą życiową.
Według jego kolegi jestem "fajna laska". Ale po co mi komplementy od innych. Kiedy ja chciałabym choć jedno spojrzenie od Niego.
Jest 3.40. Pewnie gadam głupoty. Ale cóż, chyba zwariowałam...