photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 3 LUTEGO 2015

Pożegnanie z niewinnością

Gdy niewinność ustępuje...dojrzałości? 

Prawie 17, a dokładniej 16 lat i 364 dni i ponad 3 godziny temu przyszła na świat pewna dziewczynka, której nadano dwa imiona Katarzyna Helena.
Urodziła się w miejskim szpitalu w mieście Będzin, dnia 4 lutego 1998 roku.
Ważyła 3,340 kg i miała 58cm długości. 

Ale zacznijmy od początku. Tak naprawdę powiem wam, bo skoro już opowiadam bajkę, to nie mogę tego pominąć. Tak naprawdę... miała mieć na imię Mikołaj, Niklaus czy jak kto woli Mikołajek.
Jednak jeszcze wtedy niewidziany przez nią rodziciel stwierdził,że będzie dziewczynką
i będzie nosiła imię Katarzyna. Jej imię niosło się z  języka greckiego
i oznaczało "czystą, dziewiczą i bez skazy".
A Helena oznaczało "blask,
jasność".
Przyjść na ten cudowny i jakże okrutny świat miała 14 lutego w dzień świętego Walentego (patrona ludzi chorych psychicznie, no i oczywiście miłości). Nosiłaby więc imię WALENTYNA, jednak... nie pasowało jej to i powitała swoją rodzinę całe dziesięć dni wcześniej.
Po trzech dniach spędzonych w szpitalu wypisano ją i jej rodzicielkę do domu i tam właśnie zaczęło się jej dziecieństwo. 
Poznała swoje rodzeństwo, a mianowicie mające 12 i 11 lat siostry, swoich dziadków, pradziadków i całą, calutką, calusieńką rodzinę.
Dni mijały jak zwykle, czyli niespodziewanie szybko. Noszona na rękach przez swego rodziciela tylko tam potrafiła znaleźć ukojenie. 
Ktoś mógłby teraz powiedzieć,że to nie ma sensu, bo przecież maleńkie dzieci najlepszy kontakt mają ze swoimi mamami. Tak, z mamami również. Ale duże ręce taty noszące i masujące brzuszek w czasie kolki potrafiły przynieść ukojenie, spokój. Z resztą już pierwszego dnia było wiadomo,że będzie ona córeczką tatusia.Miała taki sam kształt nosa, tylko tyle można było wtedy określić.
Potem jednak okazało się,że mają taki sam kolor oczu, kształt uszu, podobne usta.. 
Rodziciel jako kochający opiekun podarował swojej córeczce spodenki, dżinsowe, niegdyś ulubione. A jako córeczka tatusia, zadomowiła się w nich prawie na stałe. 
Dni i lata mijały szybko i ani się obejrzeć Kasia obchodziła swoje drugie urodziny z tortem "koczeladowym" i dwoma "świeżkami". 
Schronienie znajdowała w pudełku po butach, pufach i szafach, tak już wtedy pewnie wiedziała,że kiedyś zostanie pisarką i ta umiejętność chowania się przed światem przyda jej się i to cholernie. 
Była naprawdę maleńką dziewczynką, a idąc do zerówki (bo do żłobka
i innych tym podobnych nie chodziła) została nazwana kruszynką z niesamowicie jasnymi włosami
i hipnotyzującymi oczami. Wtedy też uwielbiała kolor różowy i wszystkie jego odcienie.
Jako sześcioletnia dziewczynka uczyła się czytać, pisać i liczyć. Zawiązywała swoje pierwsze przyjaźnie i pierwsze nieśmiałe miłostki. 
Pierwszym rycerzykiem był chłopczyk mniejszy od niej, który za rączkę prowadzał ją do huśtawki na przedszkolnym podwórku i huśtał na niej. 
Potem Katarzynka poszła do podstawówki, gdzie jak wszyscy spędziła sześć lat swojego życia, przez które przewinęło się bardzo dużo ludzi. 
Wtedy jej wychowawca (miała 10 lat) odkrył jej talent do pisania i recytowania wierszy oraz grania na scenie. Powiedział do niej,żeby pamiętała i nie dała sobie wmówić,że nie jest w stanie czegoś zrobić. 
Bo jest w stanie osiągnąć wszystko tylko musi tego chcieć. I czasem może jej się coś nie udawać,ale będzie mogła odrodzić się jak Feniks z popiołów. To właśnie kochany wychowawca zaświecił w niej światło nadziei i już wtedy dał plan na przyszłość. Chciała być taka jak on i pójść w jego ślady.
Z tego co wiem, już weszła w jego buty i zaczyna się spełniać w nienowej dla niej roli. 
Następnie przyszedł czas na gimnazjum, czyli jak to mówią najgorsze trzy lata w życiu człowieka.Może i są, bo faktycznie, wtedy człowiek dojrzewa nie tylko fizycznie,ale i psychicznie. Poznała tam bardzo dużo ludzi, z których sito czasu przecedziło tych najwartościowszych. 
Myślami wracając do tamtych czasów, powiem wam,że spotkała tam bardzo dużo osób dorosłych, które pomogły jej rozwinąć skrzydła. 
A była to między innymi jej nauczycielka od j. polskiego, nazywania ciocią Anią. Ciocia Ania pomagała kształcić się na najwyższym poziomie, wspierała w trudnych chwilach, w życiowych wyborach,ale i pomagała sięgnąć po to co było nieosiągalne. Otworzyła przed naszą Kasią drogę, której nigdy nie znała. Była to droga usłana dziełami literackimi, pokusą
i chęcią odkrycia czegoś tajemniczego? Tak, to chyba dobre stwierdzenie.
Pomagała jej wypłynąć na szersze wody pisarstwa, takiego co prawda może i do poduszki, może i do zapomnienia.Ale jednak były to początki tego, co sama Kasia dalej ciągnie. 
Dzięki cioci właśnie występowała na scenie i mogła nauczyć czegoś innych ludzi.
Uczyła kultury, pokory i spokoju.Bo wtedy sama Kasia taka była, z resztą ciocia również.
Trzy lata w gimnazjum minęły ze wzlotami i upadkami. Tam poznała swoją obecną przyjaciółkę i tak już trwają ze sobą trzy lata i nigdy się ze sobą nie nudzą.Nie chodza już co prawda ze sobą do klasy,ale widują się ze sobą na korytarzach posyłając złośliwe uśmieszki no i oczywiście po lekcjach. 
Zawirowania miłosne, kłótnie i zwady miały tam też miejsce,ale po co się rozdrabniać?
We wrześniu ubiegłego roku Katarzyna przeszła do kolejnej, trzeciej w swoim życiu i nieostatniej szkoły, a mianowicie do liceum.  Po nietrudnym wyborze i banalnych decyzjach swoje miejsce znalazła w oddalonej od Będzina o sześć, prawie siedem kilometrów szkole
(która oczywiście jest nazywana najlepszą szkołą w okolicy).
Zawiązała tam nowe znajomości, być może nowe przyjaźnie i zaczęła uczyć się coraz to nowych rzeczy. Co prawda musiała zmienić tryb nauki i nauczyć się mówić "pani profesor, panie profesorze",ale nie to było najtrudniejsze. Początki jak zwykle, bywają trudne, jednak przyjazna atmosfera i mili ludzie pozwolili Kasi poczuć się w nowej szkole jak w domu. I już teraz po pięciu miesiącach nauki w nowym miejscu stwierdza,że nie zamieniłaby tej szkoły na żadną inną. 
To tu właśnie jej nowa wychowawczyni zwana Królową Lodu pozwoliła jej rozwinąć skrzydła.
Dała jej kilka możliwości prowadzenia uroczystości na ponad pół tysiąca osób, a Kasia wykonała te zadania w stu procentach i jest z siebie zadowolona, a Królowa dumna. 
Ktoś mi kiedyś powiedział,że najtrwalsze przyjaźnie zawiązuje się w liceum/ szkole średniej, czy to prawda? Nie wiem, pewnie powiem wam o tym za kilka lat, gdy sama zobaczę jak to jest. 
Losy Kasi w nowej szkole będą pisały nowe scenariusze,ale ona już wie. Za dwa lata i trochę czasu zawita na Uniwersytecie Jagiellońskim na wydziale filologii polskiej. I w końcu będzie robiła to co sprawia jej niesamowitą frajdę! Zapomniałam jednak wspomnieć,że pod koniec swojej nauki w gimnazjum Katarzyna bez pamięci zakochała się w Adamie Mickiewiczu i tak jej miłość do Niego, miejmy nadzieję,że nigdy nie przestanie Go kochać. Czci Go ponad wszystko, kilka ballad i romansów zawsze leży przy jej łóżku,a Dziady stoją na honorowym miejscu zaraz obok ballad. Kiedyś nawet była Guślarzem i nauczyła się na pamięć całej drugiej części Dziadów! Całej! Rozumiecie? 
I tak pamięta... i chyba nigdy nie zapomni.

Dzisiaj chciałam wylać trochę swoich rodzinnych, dziecieńskich historyjek. Dlaczego akurat dzisiaj? Bo jutro wkraczam w nowy etap, nowy rok, który jest końcem niewinności?  To brzmi tak dziwnie,ale zmieniam się, dojrzewam i brnę przed siebie pomimo wszystko. 
Trwam w swoich przekonaniach i wiem co chcę robić. 

Jutro, za pięć godzin i dziesięć minut pożegnam się z moją szesnastką. 
Na jej miejsce wskoczy siedemnastka.Czy zapowiada się rok zmian? 
Czy może odrodzenie w pisarstwie? A może coś co zupełnie mnie zaskoczy i postawi przede mną nowe cele? Nie wiem, nikt tego nie wie.
Ale przecież czasem dobrze jest zostać zaskoczonym, prawda? 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika specialforu.

Informacje o specialforu


Inni zdjęcia: Nobody's listening waferowaNad jeziorem patrusiagdWyjątkowo zimny kwiecień bluebird11Italy diebabydieŻal straconego czasu pragnezycpelniazyciaJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophieJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophie... maxima24... maxima24... maxima24