photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 SIERPNIA 2014

Ogrodzienieckie strachy

Przed wielu laty zamek Ogrodzieniecki był jednym z najpotężniejszych na całym Szlaku Orlich Gniazd.
W 1669 roku przeszedł we władanie kasztelana krakowskiego zwanego Stanisławem Warszyckim. 
Stanisław był pierwszym najbogatszym dostojnikiem naszego kraju. Słynął on z wielkiej waleczności. 
W czasach potopu szwedzkiego walczył u boku króla Jana Kazimierza zaciekle broniąc Częstochowy.
Jego rodowa siedziba- Danków, była jednym z niewielu miejsc, do którego nigdy nie dotarły wojska Karola Gustawa.
Ojciec Warszyckiego był człowiekiem dbającym o rozwój rzemiosła i rękodzieła. Jednak ludzie mu wypominają, iż miał ciężki charakter,

a dla swoich poddanych był okrutnym panem. W jego rodzinnym mieście krąży legenda, że ów obronny dwór, któego nigdy nie mogli zdobyć szwedzi wzniesiony został na krzywdzie poddanych. Każdy talar w skarbcu był przelany krwią i łzami.
W czasach, kiedy panował w Ogrodzieńcu, na dziedzińcu mieściła się grota zwana "męczarnią", w której kasztelan osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Miał tam żelazną dziewicę, czyli sarkofag
z kolcami w środku; różnego rodzaju miecze

i noże do odcinania głów, kończyn, czy podcinania gardeł lub więzadeł; a nawet zatęchłą piwnicę, w której były szczury.
Tam zamykał nieposłusznych i głodził przez wiele dni, a potem dla nauczenia innych trzymał ciało ów nieposłusznego przez wiele miesięcy. Do dziś grota nosi nazwę "męczarni Warszyckiego". 
Pewnego dnia Stanisław rozkazał nawet wychłostać na dziedzińcu zamkowym na oczach całej służby swoją własną żonę, a sam z lubością wsłuchiwał się w jęki  męczonej batem małżonki.
Jak głosi ogrodzienieckie podanie, Warszycki nie umarł, lecz został żywcem porwany do piekieł przez dwa diabły.
Zamieniony w czarnego psa po dziś dzień straszy w zamku. W Podzamczu opowieści o czarnym psie przekazywane są z pokolenia na pokolenie.Podobno jest to zwierzę znacznie większe od wilczura, czy nawet bernardyna. Ciągnie ono za sobą trzymetrowy łańcuch, który głośno brzęczy na kamiennych ścieżynach prowadzących do zamku. 
Owo tajemnicze stworzenie bylo widywane w czasach, gdy dzisiejsi staruszkowie byli młodymi chłopcami.
Pasali oni nocą konie na dworskiej koniczynie. Wspominają,że żaden koń nie odważył się przejść zamkowej bramy nocą, mimo, iż na dziedzińcu rozciągała się ogromna połać soczystej i zielonej trawy.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika specialforu.

Informacje o specialforu


Inni zdjęcia: Nobody's listening waferowaNad jeziorem patrusiagdWyjątkowo zimny kwiecień bluebird11Italy diebabydieŻal straconego czasu pragnezycpelniazyciaJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophieJedno wątpiące serce wystarczy philosophysophie... maxima24... maxima24... maxima24