Tak kiepskiego dnia i tak wielkiego spadku formy dawno nie miałam. Męczy mnie pobyt w domu. Nie mam w pobliżu żadnego sklepu i nie mogę kupić żadnej ryby, Powoli zaczynam być głodna, powoli kończą mi się zapasy świeżych warzyw i owoców i powoli trace cierpliwość. Taka sytuacja.
Czuję się naprawdę wypruta i nie jestem w stanie napisać dziś nic mądrego. Mam straszliwe zakwasy. Jedyny plus tej sytuacji, to dowiedziałam się, że posiadam partie mięśni, o których wczesniej nie miałam pojęcia (nigdy ich nie ćwiczylam). Wydaje mi się, że bardzo ważne jest zmienianie planów treningowych. Dzięki temu nie tylko unikniemy monotoni i znudzenia ale także bardziej kompleksowo zadbamy o nasze ciało. Nie ma chyba treningu, który byłby w stanie objać wszystkie grupy mięśni. Poza tym po pewnym czasie nasze ciało przyzwyczaja się do fundowanych mu rozrywek i najzwyczajniej w świecie trening przestaje być efektywny. A chyba nie o to chodzi?
Mam wielka ochotę załozyć blog na blogspocie, z drugiej jednak strony nie wiem czy będę miała czas, by dodawać tam wpisy. Na chwile obecna wszystko wydaje mi się bez sensu i nawet miłe smsy od chłopaka powoli mnie drażnią. Chcę zjeść jakąś rybę....
piątek:
- jogurt musli, kiwi, łyżka zaroków i otrębów, łyżeczka jagód goji
- schab w bazylii, cztery łodygi selera naciowego z dipem (jogurt naturalny, czosnek, pieprz)
- ciemna bułka z pomidorem i kiełkami brokuła
- dwa małe jabłka
- serek wiejski z kiwi
październik 28 29 30 31
listopad 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30