Witajcie :D W ten deszczowy, acz wciąż pięknie wiosenny, marcowy wieczór, przybywam do Was z soczyście kolorowymi pazurkami zainspirowanymi wpisem @jusztynkaxoxo oraz z... zeberkowym bublem.
Dobra, zacznijmy może od bubla.
Wracając ostatnio ze szkoły wpadłam do Pepco, gdzie moim oczom ukazały się cudne (jak mi się wtedy wydawało) naklejki na paznokcie, w jeszcze cudniejszej promocji - z 4.99 przecenione na 0.99zł. No i jak miałam się nie skusić? Dobrze, że wzięłam tylko 1, odezwał się rozsądek, który przypomniał mi, że a) nigdy nie bawiłam się naklejkami oraz b) nie mam pojęcia, jakiej jakości one są.
Uradowana polazłam do domu i nie mogąc już dłużej czekać zabrałam się za pazurki. Po obejrzeniu kilku tutoriali na youtubie stwierdziłam, że 'to nie jest takie trudne' i zmotywowana przystąpiłam do pracy.
Pierwszy paznokieć - u lewej ręki to był akurat kciuk - PORAŻKA. Padaka po całości. Moje mistrzowskie umiejętności dały o sobie znać.
Z pozostałymi szło już lepiej, a przy serdecznym i małym palcu mogę powiedzieć, że poszło całkiem sprawnie.
Dlaczego więc nigdy więcej nie skuszę się na te naklejki?
1. TO WYGLĄDA TAK TANDETNIE, ŻE BEZ KOMENTARZA
2. Ta tęcza, która powstaje przy odbiciu światła i która była ważnym czynnikiem podczas podejmowania decyzji o kupnie tych naklejek, wcale nie wygląda tak 'ponętnie' na paznokciach, jak w opakowaniu
3. Robiłam je na babskie pogaduchy u miłej towarzyszki, ok. godziny 15. Mimo tego, że porządnie odtluściłam paznokcie zmywaczem, pół godziny po skończeniu roboty zaczęły się nieznacznie odklejać. "Co tam, to prawie niewidoczne" pomyślałam, choć jak wyszłam z mroków mojego bloku na dwór spostrzegłam, że ups, chyba jednak coś widać. A po godzinie 20 zaczęło odłazić całkiem sążnie, że to tak ujmę. Po powrocie do domu od razu wzięłam się za ich ściąganie.
4. NO WŁAŚNIE, ŚCIĄGANIE. Choć może to i moja wina, bo że nie przemawiało do mnie moczenie pazurów w misce ze zmywaczem do paznokci, to wymoczyłam je w ciepłej wodzie, po czym drewnianym patyczkiem zaczęłam delikatnie ściągać te cudeńka. To, co mi zostało po nich na paznokciach, to jest jakiś obłęd. Tyle w temacie. Praktycznie cały weekend łaziłam bez żadnego lakieru, za to z tłustymi od maści z witaminą A i Regenerum łapami.
Nie wiem, może zrobiłam coś źle, jeśli któraś z Was się na tym ustrojstwie zna, to proszę o komentarz...To są tylko moje odczucia. Może ktoś uwielbia się tym bawić. Dla mnie jednak przygoda z naklejkami zakończyła się kilka godzin po jej rozpoczęciu :/
Taaak...To by było na tyle, jeśli chodzi o glam rockową, tandetną zeberkę.
Co się zać tyczy soczystego manicure, to w jego skład wchodzą jedne z moich ulubionych lakierów:
- Golden Rose Rich Color, nr 107 (JAKI ON MA POŁYSK!)
- Wibo, Express Growth, numer bodajże 395, acz żadnej ręki nie dam sobie uciąć. Ten lakier to cudeńko, kryje już po jednej warstwie, schnie szybciutko, no i nikt obok takiego koloru nie przechodzi obojętnie :D
A do tego walnęłam sobie 5-karatowe diamenty XD
Łooo, to wykosiłam notkę.
Na koniec baaaardzo chcialabym Wam podziękować - blog bije rekordy swojej popularności, a ja mam radość nie z tej ziemi !
To bardzo motywujące. Czuję się doceniona, a Wy jesteście kochane
Pozostaje mi tylko podrzucić pioseneczkę
i zmykać
zostawiając po drodze moc buziaków dla wszystkich moich obserwatorów :*
Trzymajcie się <3