Zmieszałam 2 lakiery i powstał taki piękny kolor, och i ach <3
Na 1-szym zdjęciu te takie dziwne wzory na kciuku to leżący za oknem śnieg.
Obiecałam jakieś 2 tygodnie temu, że następnymi pazurami będą te na podstawie The Sun and The Rainfall Depeszów
ale
nie
mam
czasu!
Nawet na spanie :c Ten tydzień to był jakiś żart. Średnio 4 godziny snu w nocy, joł
Chyba, że rodzice wymyślali sobie kłótnie w kole 3-ciej, wtedy spania było jeszcze mniej, łuhu!
Ale pomimo tego nawału pracy, pomimo zostawania po lekcjach w szkole i siedzenia w studiu, pomimo zarywania tylu nocy i masy innych, niekoniecznie przyjemnych rzeczy, ten styczeń zaliczam do najszczęśliwszych miesiąców w moim życiu. TOTALNIE <3
Jednym z ważniejszych powodów pochwaliłam się na ostatnim zdjęciu
A wracając do pazurów:
Manicure wyszedł przepiękny, ale dziad sechł, sechł i sechł. Siedziałam chyba z godzinę susząc pazury, zafundowałam im nawet kąpięl w lodowatej wodzie. Dotknęłam, niby wszystko wyschło, ale że podchodzę z nieufnością do sprawy schnięcia lakieru, pobiegłam po aparat i zawczasu zrobiłam parę zdjęć. Przyznajcie, że pazury błyszczą się pięknie! Na żywo to wyglądało jeszcze lepiej :D Tak więc było pięknie do czasu, gdy musiałam zacząć szykować się na pociąg do Babci. -12 na dworze, więc powyciągałam co miałam najcieplejszego, opatuliłam się w czapkę, szalik i rękawiczki...
Jak już przybyłam do Babci i zaczęłam się rozbierać, ze zgrozą spojrzałam na stan mojego cudnego lakieru po ściągnięciu rękawiczek.
NOSZ JASNY GWINT, DLACZEGO ;___;
Ale to jeszcze nic. Wróciłam do domu po 22, a te małe mendy dalej odbijały co mogły! "Wyschły" dopiero dzisiaj rano, przyzdabiając się przez noc w piękną kołdrzastą fakturę... Bellissimo.
Nigdy, ale to przenigdy nie przekonam się do lakierów z serii Colo Rama. Tragedia, co tu się będę rozpisywać. Mam 3 lakiery z tej serii, z każdym jest to samo.
Jeśli jednak któraś z Was nie ma takiego problemu i chciałaby wypróbować ten manicure, to już piszę, co się na niego złożyło:
- Rimmel 60 seconds, nr 850
- Maybelline Colo Rama, nr 180
- Essence, quick dry topcoat (taki quick, że niech go szlag)
I to by chyba było na tyle.
i zmykam, bo matma z biologią wzywają
Trzymajcie się cieplutko :)