photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 MAJA 2017

like drinking from an empty cup

Tekstura, faktura, struktura.


Bez honoru, z niewiadomych powodów - spotykasz prostego człowieka, niespecjalnie rozgarniętego przecież, mówi wiele nieistotnych słów, a między nimi zawiera ciebie - bez honoru, z niewiadomych powodów. To nie ma sensu.


Byłam tam - krzyczałam tak samo, krzyczałam jeszcze głośniej

i po drugiej stronie - w milczeniu, wśród ciszy

w roztargnieniu, chłodnych kalkulacjach, w ciepłych słowach

Macham łapami, opowiadam bajki, tworzę majaki

wiesz - nieprawdę. 


Nie urosły mi skrzydła, nie pojaśniała twarz

odcięłam tylko źródło

wiesz - na chwilę.

 

Mażę palcem w brudzie na szybie. Wypisuję wielkie hasła, za którymi nie stoi nic.

Buduję ścianę, dwie, 

zadaję głośno pytania

jeszcze głośniej śmieję się w odpowiedzi.

Niekiedy wystarczy tylko sprawdzić, czy drzwi nie są otwarte

 

Kalejdoskop w mojej głowie, helikoptery i broń

Samochody ratunkowe na sygnale

Okrzyki i wrzaski, 

mały kęs na spróbowanie, szczypta 

wpadłaś do wielkiego gara z rosołem

i toniesz.

you never realized you never said goodbye

 

Czy to dziś jest czas, by kończyć?

niebo aż pęka z nadmiaru piękna

Jaki piękny czas, by zaczynać! 

 

Ze smutkiem na ustach, przysięgam, słońce mnie upaja, przyprawia o dreszcze uniesienia.

Jak to możliwe, jak to się stało, że utknęłam w świecie tak pięknym?

Naucz mnie trzymać broń, chcę umieć strzelać, podnosić wysoko rękę

i głos


Zacięcie szukasz nieszukania. Zawzięcie wypróbowujesz, co bez smaku

mówisz "tak" i po cichu badasz drogę w przeciwnym kierunku.

Przypadki mieszają ci świat, ludzie przelatują ponad głowami

chcesz - nie możesz, a potem i tak przychodzi czas.

Próba oderwania, oszukania, przeskoczenia.

Być może faktycznie to działa tylko raz. Nigdy później.

 

Rysujesz swoje terytorium, naznaczasz je kolcami jak minami, czasem się nadziewasz.

Nie ma tak, że jest i będzie. Że można znaleźć, że w ogóle istnieje. Wyskoczy czasem znienacka, jak nie zdążysz - to nie.

Wcale nie zima do przetrwania, wcale nie chłód najdotkliwszy, nie śniegi i zamiecie do pokonania

- to ty sama.

 

Dotyk, smak, słuch i węch to bardzo duże oczy. Widzę cię nimi i czuję, gdy leżysz bardziej, gdy układasz dłoń, gdy... czuję cię, czuję cię tę chwilę bardziej. To się składa, definiuje, mówi, przenika, określa.

Tekstura, faktura, nowe smaki.

Niekiedy świat musi odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni, byś zrozumiał, że cały ten czas chodziłeś na rękach.

Podpisuję każdy banał. Staję murem za wielkimi, płytkimi hasłami.


Raczej kilka równoważników, kilka sformułowań bez fabuły i wspólnej myśli głównej. 

Wypadałoby zamknąć te miejsca, zdarzenia, temperatury w klatkę ze zdań, z obrazów.

Przydałoby się namalować wszystkie te emocje, zanotować uczucia i każdą ze zmian.

Ciąg niesamowitych zdarzeń, zbiegi okoliczności i ludzi, los po mojej stronie i chwile strachu, że coś musi zacząć sypać się na głowę.

Trudne chwile bez ruchu, w samotności i niezagospodarowaniu

małe plany, duże przekonania.

Coś wspaniałego, nieopisanego. Szczęście, które leje się strumieniami, radość i satysfakcja, które są aż niestosowne! 

a co się dzieje, gdy machina staje? 

 

 

 

Wtargaj syzyfowy kamień na szczyt i kopnij go potem, aż połamiesz kości; zepchnij go z powrotem.