Poznasz siłę człowieka po nieszczęściach, jakie na niego spadają. Kto jest giętki, cienki i miękki, ten się bez problemu kładzie z nurtem i wiatrem, i wpasowuje się w każdą okoliczność; ale kto twardy, ten opór stawia, a im mocniej się na swoim zapiera, tym mocniej życie przeciw niemu prze. Na koniec czuje, jakby cały świat nań cisnął z czystej złośliwości: złam się, złam, złam! Wszystko inne się ugięło, rozmyło, poddało a tu jeden kolec wystaje i w bok kłuje. Więc ciężar świata idzie na ów kolec: złamać, wyrwać, zniszczyć. Są tacy ludziekolce którzy kłują. Że zawsze wszystkich kłują. Podobnych charakterników można szczerze podziwiać i szczerze kochać, ale nie sposób z nimi żyć.
Jestem już tak długo, rysuję kontury, podkradam ci kolorowankę. Wybieram całą noc kolory i... odkładam ją na twoje biurko.
Przymierzam całą zawartość twojej szafy - i co.
Mierzę cię wzdłuż i wszerz, pakuję się w pudełko.
Stoję na półce, leżę, jestem; to trwa tak długo.
Jestem tylko marzycielem, to wszystko nie dzieje się naprawdę.
Stoję na półce. Leżę. Dokąd stać?
Myślę o nieprzetrwaniu.
Czy ta energia to kłamstwo?
Biorę cię pod uwagę. Skreślam się.
Nie mam pojęcia. Powoli, szybko, bez ładu, bez sensu.
Nie pytaj mnie, nie dotykaj, nie chcij wiedzieć
jedną nogą, myślą, ręką - ciągle gdzieś indziej.
Cierpną mi dłonie, myśli, kurczy się żołądek, bo w duchu pragnę tego, czego szczerze nie chcę.
Daj mi dłoń, moją. Uwolnij mnie już, każdy ty, wszystkie ja, pozwól mi nie mówić nic i tylko patrzeć. Pozwól mi zostać w ciszy, pozwól zapamiętać, daj się nasycić szklanką wody.
Przygotuj się na to, że możesz się nie kończyć
to modlitwa, spowiedź, intencja. To wysoki mur.
Gdybym szklanką wody była - byłaby lodowata
jeśli winem - wytrawnym, czerwonym
gdy kawą - czarną jak noc i gorzką jak piołun.
Zarwaną nocą, zapomnianą w biegu rzeczą, książką zagniecioną w kilku miejscach
pytaniem bez odpowiedzi, momentem zawahania: powiedzieć prawdę czy skłamać?
historią, której nad ranem nie pamiętasz
obrazkiem, który malujesz, myśląc, że potrafisz - a potem prędko skreślasz
albo ścierasz - zostawiając w papierze odcisk
śladem na śniegu, w błocie,
burzą w kawie, gdy dolewasz mleko
zbyt szybkim smsem, za długą odpowiedzią, nieodebranym połączeniem
uczuciem o jednej nazwie i milionie znaczeń
- byłabym.
Nagroda pocieszenia to namacalny dowód porażki. Przyznanie się do upadku.
So we come to a place of no return.
To tylko moje głodne ego, czeka aż sobie przypomnisz
to tylko moje głodne ego chciałoby się dać popieścić.
To tylko moje głodne ego, bezwzględne, chciałoby zawracać głowę, przejąć sny
wszystkie po kolei.
Ego mieszka daleko od rozumu, nie lubi świadomości
chciałoby się dać nakarmić, zajada rękami, już się całe utytłało
chciałoby się dać nakarmić, stąd odwieczna burza i ten punkt nijaki, i zachcianek mnóstwo.
Koniec tych durnych gloryfikacji. Udowodnię ci, pokażę, nie zostawię złudzeń. Nie zostawię na sobie suchej nitki.
I'll turn into a monster for you, If you pay me enough.
Choć czasem trzeba wyzbyć się wszystkiego, by się wzbogacić, musisz pamiętać, że niekiedy w efekcie możesz wylądować na bruku.
Zapamiętaj tę lekcję, weź ją do siebie - dziś jest jak jutro, tylko nieco wcześniej
to puste powietrze, mydlane bańki, śmiech na wietrze, bieg bez celu
to długi sen, chwile na słońcu,
bez produktów, bez skutków, bez znaczenia dla postronnych
albo wstań, albo spadaj.