A tak spędzaliśmy czas wczoraj
Nad wodę mamy jakieś 3.5 km, więc pies się raczej wybiegał. Jak już wróciliśmy to zjadł i od razu poszedł spać.
Draco mnie wczoraj zaskoczył. Siedział sobie na brzegu rzeki, a tymczasem ja byłam z chłopakiem w wodzie. Byliśmy już dosyć daleko, bo chcieliśmy sprawdzić jak wygląda sprawa z dnem rzeki. Niestety nigdy nie jest ono pewne i gdy wody jest po kolana, to następny krok może być ostatnim, jeśli się nie umie pływać. Tak kilka lat temu topiła się właśnie moja kuzynka, bo nagle okazało się, że zrobiła jeden krok za dużo - był tam 3 metrowy dół.
Szliśmy tam, gdzie było widać jeszcze piasek, ale mimo to dno nie było już takie pewne i stabilne, bo piasek się przemieszczał przez prąd... Nagle Draco zaczął szczekać. Odwróciłam się do niego. Szczekał na nas. W pewnym momencie po prostu wbiegł do wody i zaczął płynąć w naszym kierunku. Jeszcze nigdy tak nie pływał. Zawsze się chlapał w wodzie i wracał na brzeg. Zaczęłam wracać w jego stronę, bo nie chciałam, żeby się tak męczył. Prąd go znosił, on jest malutki a wody było do moich ud. Kiedy byłam już na tyle blisko, że mógł dotknąć moją nogę swoim zimnym nosem, to zawrócił na brzeg, a my już nie oddalaliśmy się tak daleko.
Nie wiem, czy bał się, że zostanie sam, czy po prostu wyczuł niebezpieczeństwo..
Mam kochanego psa