Ze względu na zamuł, głownie mój zresztą dopiero niedzielna nota, a zaraz jeszcze wczorajszą dodam...
Generalnie niedziela jak z filmu katastroficznego, dobrze, że nie ze mną w roli głownej...
Powiało grozą...
Książe Pe prawie z konia spadł
Dobre, nie?
Nie musze dodawać chyba, że 5 minut wcześniej ja jeździłam na Cymkowatym wariacie...
:D
I że rodzice przyjachali mnie pooglądać też nie?
I że Cynamon skoczył przez prawie dwumetrowy drut ze zdzwionym (!), nawet bardzo zdziwionym Paziolem do stajni to tego też nie trzeba dodawac?
Heh...
Trzęsące się łapki...
Ja w nagrodę przesiadłam się na Różola i juz ladnie jeździłam.
Mamcia zadowolona, tatko fot napstrykał...
It`s not too bad...
I taki tam mały skoczek na koniec, co by mamcie troche uspokoic i pokazać, że się da...
Mała przeszkoda, ale jaki Różyczka naddatek zrobiła... Ze dwadzieścia centymetrów...
A Alunia dumna i klata do przodu
Tak zwany zaciesz naturalny :)
****************
And when the world is upside down, yeah
The sky is full of clouds, yeah
They always come around
It feels like home, like home
And I never have to try
I can be myself and I am never alone
I never feel alone, hoo