****uwaga dzisiaj wywody depresyjne, bo nie mam nikogo, komu mogłabym to powiedzieć.*
naprawiłam wagę.
załamałam się.
90.
poważnie.
JAK.
zaczęłam ryczeć i powiedziałam mamie, że potrzbuję psychologa i dietetyka, albo szlag jasny mnie trafi.
nie rozumiem tego. ćwiczę. jem tyle ile powinnam jeść.piję dużo wody.
dzisiaj zawaliłam po tym - błedne koło, wpieprzam, bo czuję się źle, źle się czuję, bo wpieprzam.
i jeszcze et wyrzuty sumienia.
non stop. zawsze.
coraz częściej.
maniakalnie powtarzające się myśli samobójcze, które do niczego nie wiodą.
to są takie momenty, że kulę się na łóżku, chowając twarz i udając, że mnie nie ma. żeby świat mnie nie mógł dosięgnąć długimi nożami wyrzutów sumienia.
czuję się taka spasiona.
wyrzuciłam lustro z pokoju, doszłam do wniosku, że te maniany to od tego. pierwsze głodówki zaczęły się od lustra.
przeczytałam gdzieś, że otyłość psychosomatycznie wiąże się z potrzebą, by ktoś się tobą zaopiekował. a ja odrzucam każdą osobę, która się pojawi jak tylko widzę, że chce wiecej.
ze zgrozą uświadomiłam sobie, że usuwając R. ze swojego życia usunęłam jedyną osobę, której byłam w stanie powiedzieć wszystko i wiedziałam, przynajmniej do pewnego czasu, że mi to pomoże. nie żałuję samgo usunięcia, ale i tak - zostałam sama.
przyjaciółki? ee, nie. wiem co powiedzą. nie chcę po raz kolejny słyszec, że jestem piękna i inc się nie zmieniło. widzę, że się zmieniło.
kumple? wstyd. a z drugim po prostu na 'poważniejsze' albo osobiste tematy nie rozmawiamy w ogole, mimo rozmow praktycznie codziennie od 4 miesięcy. może i lepiej.
boże, jakimi ludźmi ja się otaczam? najgorsze jest to, że ja już nie mam siły ich wywalać. tyle osób usuęłam ze swojego życia, że boję się zrobić to znowu.
przemogłam się pozniej i napisałam do przyjaciela. Nie o wadze. O myślach samobójczych. (brzmi gimnazjanie jak skurwysyn).
Stwierdził, że się nudzę, bo nie mam co robić. Co ja kurwa, Kordian?
Gdyby tak było serio, to w każde gimnazjalne wakacje wbijałabym sobie nóż w serce.
Nikt nie bierze tego na poważnie, nawet ja. Wiem, że się nie zabiję, chociaż coraz częściej te myśli są takie realne..
Naprawdę potrzebuję psychologa. Oszaleję od tego.
Nie czuję depresji.
to jest po prostu taki fragment osobowości, zawsze ze mną był, zawsze ta drama, niby niezbyt poważna, ale to rośnie. Ciągle. Ciągle.
Wciąż próbuję.
Będzie lepiej, musi być lepiej.
Co mam robić?
I jak się uporać z tymi napadami paniki, kiedy staję na wagę, albo kiedy o niej myślę?
Inni użytkownicy: janek1118purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooo
Inni zdjęcia: Symbol Kanady-klon ? ezekh114... maxima24rzepakowa Fanna elmar... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Ostróda photographymagic... maxima24