Hej, kochane. Ta notka jest skierowana przede wszystkim do Was
i pełni bardziej rolę informacyjną. Piszę dopiero teraz, chociaż wciąż
jestem bardzo roztrzęsiona po wizycie u psychiatry, która jest także
ordynatorem na oddziale, na który prawdopodobnie jednak trafię.
Właściwie zupełnie nie miałam głowy do pisania tu czegokolwiek, ale
pomyślałam, że należy się chociaż jakieś krótkie wyjaśnienie. Może
będę miała jeszcze możliwość się odezwać, ale nie mam takiej pewności
i nie wiem też kiedy będę mogła w razie czego wrócić. Szansa, że uda
mi się uniknąć szpitala lub chociaż trochę to odłożyć jest minimalna.
Próbuję pogodzić się z tym i zaakceptować, że może to jedyny sposób
i nie ma innej możliwości wyjścia z tej choroby. Wewnątrz mam teraz
dużo siły i woli walki, gdybym tylko miała jeszcze kilka dni na pokazanie
tego... Ale nie robię sobie nadziei, najwyżej będę mile zaskoczona. Póki
co jem jeszcze więcej, żeby przynajmniej cokolwiek waga wzrosła i żebym
miała jakiś lepszy start. Dziękuję Wam za wsparcie, wszystkie miłe słowa,
za to, że po prostu jesteście. Chciałabym napisać więcej, ale zwyczajnie
jestem już bardzo zmęczona i nie mam siły. Nie chcę tylko żebyście mi
współczuły czy żałowały. Będę silna, jeśli uda mi się pozostać jeszcze
trochę w domu to podwójnie, ale nie poddam się nigdy. NIGDY.
http://instagram.com/marielanoszq/