03:13. Nie śpię. Za oknem mrok. Powoli świta. Spokój, cisza, aż tu nagle jakieś ćwierkające kurwy zaczynają skrzeczeć za oknem. Dziś wyjątkowo wcześnie wyjdę z domu. Tak będzie lepiej. Lepiej dla rodziców, lepiej dla siostry. Pójdę. Za godzinę wrócę. Będę myślała. Dzisiejszy dzień skłoni mnie z pewnością do wielu refleksji. Chyba wreszcie jestem na to gotowa. Na zupełne wyzbycie się uczuć, na zemstę, na zniewagę, wkońcu jestem gotowa na to by ofiara mogła stać się katem. Ludzie, marne potulczyny, plugawe larwy, brudne ścierwo, skaczą sobie do gardeł jak psy, wystarczy, że przyjdzie pan, a cała sfora pierzchnie, goni w popłochu. Właśnie tacy są ludzie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że sama jestem człowiekiem, aczkolwiek poznajc nad człowieka co raz bardziej się z nim utożsamiam. Zbyt mocno uwierzyłam w siebie, teraz już nic, żadna marna parodia człowieka nie jest w stanie mnie zatrzymać. Zbyt dobrze potrafię manipulować ludźmi obracając ich przeciw sobie nawzajem. Rzecz jasna nie zawsze robię to celowo, coraz częściej od dłuższego czasu było to zwyczajnymi przypadkami, ale teraz moje podejście do krzywdzenia ludzi gwałtownie się zmieni, ponieważ zacznę robić to celowo, z premedytacją i bezczelnością. Wielką radość za prawdę będzie mi sprawiał widok wrogów 3 metry pod ziemią. Na koniec waszej męki ewentualnie splunę z pogardą na wasz grób.